Szkolnictwo wyższe stoi obecnie przed ogromnym wyzwaniem – z jednej strony uniwersytety przeżywają głęboki kryzys urynkowienia nauki (coraz większa dominacja szkół prywatnych, a nawet uczelni zakładanych przez pracodawców), z drugiej – muszą dostosować swoje programy do oczekiwań młodego pokolenia, które zdecydowanie stawia na rozwiązania mobilne.
Podczas gdy w Polsce dyplom wyższej uczelni to już żaden atut na rynku pracy, w innych krajach wciąż jednak warto stawiać na akademickie wykształcenie.
OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) opublikowała pod koniec listopada swoje cykliczne opracowanie poświęcone edukacji na całym świecie, "Education at a Glance 2015" ("Edukacja w zarysie 2015"). Możemy w nim znaleźć kilka ciekawych wniosków.
Zdaniem OECD wykształcenie cały czas się opłaca społeczeństwom poszczególnych gospodarek narodowych. Średnio ponad 80 proc. osób posiadających wykształcenie wyższe ma pracę w porównaniu z 70 proc. uczniów z wykształceniem średnim (posiadającym maturę) lub z wykształceniem policealnym. Jednakże nie w każdym kraju tytuł magistra lub licencjat są tak samo korzystne.
Jak się okazuje, studia warto rozpocząć w tych krajach, w których nie ma nasycenia rynku specjalistami. Na ponad dwa razy wyższe zarobki niż mediana mogą liczyć absolwenci chilijskich i brazylijskich uczelni. Natomiast w krajach europejskich rozbieżność pomiędzy zarobkami znacząco spada. Studia przekładają się na zasobność portfela głównie Portugalczyków i Węgrów, po części Czechów i Francuzów, chociaż w przypadku tych dwóch ostatnich nacji nie można już mówić o wynagrodzeniach dwa razy wyższych.
Co ciekawe, najmniej opłacalne wydają się być studia w krajach skandynawskich. Przykładowo, w Norwegii tylko 4 proc. społeczeństwa z wykształceniem wyższym zarabia dwa razy więcej niż mediana, natomiast w Szwecji – 13 proc.