Wiadomości|

14.06.2011

Specjaliści z obszaru finansów i bankowości zostają w Polsce

Jakub Jański

Exodusu nie będzie. Tylko 50 tys. Polaków zdecydowało się na wyjazd do pracy za Odrę w poprzednim miesiącu - podsumowuje PKPP Lewiatan. To marny wynik, jeżeli przypomnimy sobie otwarcie granic w 2004 roku. Wtedy Polskę opuściło aż 2 mln naszych rodaków.

Pod koniec kwietnia br. firma rekrutacyjna HAYS Poland zapytała ponad 9 tys. polskich specjalistów i managerów, czy planują podjąć pracę w krajach niemieckojęzycznych. Co dziesiąty z nich przyznał, że podjąłby pracę w branży finansowo-księgowej. Ponad połowa polskich finansistów miała już do czynienia z pracą za granicą, przy czym 55,6 proc. z nich pracowała przez pewien czas w Niemczech, a 44,4 proc. - w Wielkiej Brytanii. 10 proc. to jednocześnie dużo i mało dla polskiego rynku pracy (zwłaszcza, jeżeli weźmiemy pod uwagę województwa ościenne, w których procent osób planujących wyjazd jest znacznie wyższy; przykładowo co czwarty finansista zadeklarował wyjazd w woj. dolnośląskim), ale eksperci wciąż przewidują, że nie czeka nas znaczący odpływ specjalistów.


- Nie spodziewałbym się, że polski rynek pracy dotkną masowe wyjazdy pracowników, zwłaszcza, jeżeli mówimy o specjalistach czy managerach. Ci, którzy planowali wyjechać, mogli podjąć pracę u naszych zachodnich sąsiadów już dawno, czy to w ramach własnej działalności, czy w ramach międzynarodowej organizacji - potwierdza Michał Gołgowski, Section Manager HAYS Accountancy & Finance.


Nie dotyczy do wyłącznie lekarzy czy specjalistów IT. Także w niemieckich bankach można spotkać Polaków. Przykładowo, jak wylicza Melanie Loriz, Commerzbank Spokesperson, ten jeden z największych banków w Niemczech zatrudnia obecnie 25 polskich specjalistów (stan na 31 grudnia 2010). Nie ma także specjalnych wymogów. Kierunkowy tytuł zawodowy z obszaru bankowości, zdobyty w Polsce jest jak najbardziej brany pod uwagę. - Niemiecki i angielski to wymóg - dodaje.



Niemiecki to bariera?


- Polskich specjalistów przed wyjazdem może powstrzymywać bariera językowa. Kiedy otwierał się rynek brytyjski, nie było takiego problemu. Językiem angielskim lepiej lub gorzej posługuje się u nas prawie każdy. Niemiecki natomiast przysparza trudności kandydatom nawet przy projektach rekrutacyjnych w naszym kraju - twierdzi Michał Gołgowski.


To pewien paradoks. Język niemiecki zajmuje w Polsce drugie miejsce (po angielskim). Uczy się go prawie 2,5 mln Polaków. To dużo, jeżeli porównamy tę liczbę z 65-milionową Francją, gdzie niemiecki szlifuje trochę ponad milion osób, czy nawet z Rosją, w której języka naszego zachodniego sąsiada uczy się tylko 1,6 mln (za: Stowarzyszenie Netzwerk Deutsch; Initiative zur Förderung von Deutsch als Fremdsprache).


Niemcy to także kraj najczęściej wybierany przez studentów. W 2008 roku studiowało w nim 10,8 tys. Polaków, o 2,2 tys. więcej niż w Wielkiej Brytanii (za: "Biuletyn Migracyjny", Ośrodek Badań nad Migracjami, opracowanie na podstawie danych UNESCO).


Skąd zatem taka rozbieżność? Zdaniem germanisty, adiunkta na jednym z polskich uniwersytetów, cały sekret tkwi w metodyce nauczania. Niemiecki to drugi język w ramach naszego systemu szkolnictwa. Drugi w tym wypadku oznacza, że traktuje się go trochę po macoszemu. Polacy nie wychodzą poza poziom podstawowy, a nauka koncentruje się silnie na opisie (gramatyka).


Wniosek? Niemiecki pozostaje językiem martwym. Polacy uczą się zawiłych konstrukcji gramatycznych i niemieckiego słowotwórstwa (to język, który posiada "twarde" reguły gramatyczne), ale nie potrafią tej wiedzy przełożyć na komunikację.


Jednakże specjaliści dobrze znający niemiecki mogą spróbować swych sił w międzynarodowych organizacjach. Znajomość języka to nie wszystko: 


- W globalnych organizacjach, takich jak Deutsche Bank, od zawsze istniały możliwości podjęcia pracy w ramach banku za granicą;  na wewnętrznych stronach HR-owych dostępne są oferty w różnych pionach i krajach. Istnieje także możliwość okresowego kontraktu w innej, także zagranicznej jednostce w ramach konkretnego międzynarodowego projektu. Warto jednak podkreślić, że zainteresowanie tego typu ofertami dotyczy przede wszystkim funkcji centralnych oraz projektów międzynarodowych, najczęściej w obszarach zarządzania, rozwoju biznesu czy strategii. Nieczęsto zdarzają się sytuacje, w których doradcy bankowi, czyli osoby odpowiedzialne za bezpośredni kontakt z Klientem, szukałyby pracy za granicą. Szczególnie w kontekście bankowości uniwersalnej. Znajomość języka, portfel obsługiwanych klientów, wiedza o konkurencji, rynku, regulacjach, procesach i lokalnych procedurach, odgrywają w takim przypadku niezwykle istotną rolę. Zmiana kraju oznaczałaby konieczność budowania od podstaw wiedzy w zakresie bankowości danego rynku, ale też tworzenia od podstaw relacji - podsumowuje Sabina Salamon z Grupy Deutsche Bank w Polsce.



Niemieckie El Dorado


Aż 50 proc. badanych finansistów zastanawia się nad stałym pobytem w Niemczech, Szwajcarii czy Austrii. Motywatorem numer jeden są oczywiście pieniądze. Z raportu HAYS Poland wynika, że prawie co trzeciego specjalistę lub managera (31,3 proc.) skusiłaby do wyjazdu pensja w wysokości 8000-12 000 zł netto miesięcznie, co piątą (18,8 proc.) 6 000-8 000 zł albo powyżej 20 tys. zł (18,8 proc.).


Podobnie jak polski rynek pracy, także Niemcy, Austria oraz Szwajcaria zazwyczaj nie podają widełek płacowych w ogłoszeniach rekrutacyjnych. Wynagrodzenia zależne są także od sektora: małych i średnich przedsiębiorstw oraz dużych organizacji. Zarobki w tzw. Mittelstand (odpowiednik polskiego MŚP), w skrócie KMU, który obejmuje małe i średnie przedsiębiorstwa (z podziałem do 9 zatrudnionych oraz do 499 pracowników według definicji Institut für Mittelstandsforschung Bonn[1]) są średnio o kilka, kilkanaście tysięcy euro niższe niż te, jakie swoim specjalistom oferują duże przedsiębiorstwa. Przykładowo, według raportu płacowego Michael Page International ("Die Finance & Accounting Gehaltstudie 2010" - Michael Page International Deutschalnd) kierownik działu kontrolingu (Leiter Controlling) z doświadczeniem od 5 do 10 lat może liczyć na wynagrodzenie w skali roku (przed opodatkowaniem z wliczeniem bonusów/udziałów w zyskach przedsiębiorstwa) w przedziale 69 tys.-89 tys. euro (małe/średnie przedsiębiorstwo) oraz analogicznie od 82 tys. do 105 tys. euro, jeżeli pracuje w dużej organizacji (ein Großunternehmen). Jeszcze większe rozbieżności są widoczne na samym szczycie piramidy. CFO [2], członek zarządu (Finanzvorstand), poza finansami odpowiedzialny często za obszar IT, Facility Management oraz HR, z ponad 10-letnim doświadczeniem otrzyma od 106 tys. do 166 tys. w małej/średniej firmie, natomiast korporacja może zaoferować nawet do 464 tys. euro w skali roku.



[1] KMU posiada jeszcze jedną definicję, sygnowaną przez Komisję Europejską. Wartość progowa obowiązuje od 1 stycznia 2005 roku. Przy podziale wyróżnia się: kleinstes Unternehmen (do 9 zatrudninych), kleines Unternehmen (do 49 zatrudnionych) oraz mittleres Unternehmen (do 249 zatrudnionych). UE wyróżnia zatem mikroprzedsiębiorstwa. Według szacunków unijnych w Niemczech było w 2008 r. 3,3 mln przedsiębiorstw sektora KMU.

[2] Według terminologii autorów raportu Michael Page Deutschalnd (odział Michael Page Deutschland) CFO nie jest tożsamy z stanowiskiem kierowniczym dyrektora finansowego. W odróżnieniu do CFO tzw. Finance Director (FD) nie jest odpowiedzialny za takie obszary, jak: Treasury czy rewizja finansowa.

Autor

Jakub Jański

Jakub Jański