Wiadomości|

04.07.2011

Social media, czyli kto kogo monitoruje

Jakub Jański

Social media na trwałe wpisały się w naszą codzienność. Dzięki nim możemy szybciej zadbać o profesjonalny networking lub znaleźć pracę. Tyle tylko, że poprzez nieuwagę lub negatywne emocje równie łatwo możemy pracę stracić.

Dwa miesiące temu brytyjskie brukowce rozpisywały się na temat zwolnienia jednego z pracowników instytucji finansowej w Wielkiej Brytanii. Stephanie Bon, asystentka w Lloyds Banking Group, została zwolniona po tym jak... podirytowana na nowego CEO ujawniła jego stawkę godzinową na Facebooku. Bon mogła pochwalić się tym, że co godzinę była bogatsza o 7 funtów, podczas gdy jej nowy szef zarabiał w tym samym czasie ponad 500 razy więcej. Podobnych przypadków, gdzie sfrustrowany pracownik wylewa swoje żale na forach internetowych i w nagrodę otrzymuje wypowiedzenie w trybie natychmiastowym, jest coraz więcej. Na Facebooku powstała nawet specjalna grupa zrzeszająca pracowników zwolnionych z powodu internetowego, długiego języka. Czy zatem to pracownicy stali się mniej uważni lub bardziej bezczelni, czy pracodawcy zaczęli efektywniej przeczesywać Internet w trosce o swój wizerunek?



Prywatny znaczy "prywatny" czy "zawodowy"?


Zdecydowana większość polskich respondentów (67 proc.) sondażu Instytutu Badawczego Randstad dedykowanego mediom społecznościowym jest świadoma faktu, że pracodawca może obserwować prywatny profil pracownika w Internecie, dlatego co trzeci z nich wykorzystuje go do prezentacji siebie jako pracownika. Pomimo dużej świadomości „wizerunkowej" w wirtualnym świecie, aż 89 proc. ankietowanych deklaruje, że zakłada swoje konto społecznościowe jedynie w celach prywatnych - do śledzenia wiadomości dotyczących znajomych, bliskich czy rodziny. W tej kwestii nie wyróżniamy się znaczące na tle innych krajów, z wyłączeniem Indii, gdzie, jak wylicza Agnieszka Bulik, Członek Zarządu Randstad, aż 78 proc. respondentów zadeklarowało, że używa mediów społecznościowych, aby zaprezentować się profesjonalnie.


Na znaczeniu zyskuje nie tylko wizerunek pracownika. Z social media powinien liczyć się także sam pracodawca. Podczas przygotowań do rozmowy kwalifikacyjnej coraz częściej sięgamy po informacje płynące z sieci. Co drugi polski pracownik przyznaje, że poszukuje opinii na temat przyszłego pracodawcy w Internecie. Upewniają się tylko bardziej Chińczycy, Hiszpanie, Niemcy i Francuzi.


- Co istotne - podkreśla Agnieszka Bulik - blisko połowa respondentów ufa informacjom znajdowanym w społecznościach, a dla aż 61 proc. badanych negatywne komentarze dotyczące potencjalnych pracodawców są wystarczającym powodem, aby nie starać się stanowisko w takiej firmie.



Serwisy tylko dla wybranych finansistów


Pomimo że z portali społecznościowych dla profesjonalistów typu GoldenLine, LinkedIn czy Profeo korzysta coraz więcej Polaków (w lutym 2011 roku było ich ponad 2,5 mln), okazują się one bardziej przydatne przy tworzeniu branżowych sieci kontaktów, niż pomagają w zmianie pracy. Co czwarty specjalista związany z obszarem finansów, który wziął udział w sondzie przeprowadzonej przez zespół KarierawFinansach.pl, przyznał, że nigdy nie otrzymał propozycji pracy w ramach tego typu serwisów. 22% ankietowanych faktycznie ktoś się zainteresował, przesyłając im ofertę, ale nie była ona związana z ich profilem zawodowym. Tylko co dziesiąta osoba otrzymała na tyle atrakcyjną propozycję, że postanowiła ją przyjąć i wybrać nowego pracodawcę.



Dlaczego tak się dzieje?


- Zawodowe portale społecznościowe wykorzystywane są bardzo szeroko szczególnie przez firmy doradztwa personalnego. Konsultanci poszukujący odpowiednich Kandydatów kontaktują wybrane przez siebie osoby, których profil bardzo dobrze odpowiada wymogom wakującego stanowiska. Tego rodzaju oferty kierowane do Kandydatów przez Headhunterów, szczególnie dotyczące stanowisk średniego i wyższego szczebla, są bardzo dobrze dopasowane do zawodowego profilu osoby, która taką ofertę otrzymuje. Szczególnie trafne propozycje otrzymują osoby z przynajmniej paroletnim już doświadczeniem zawodowym, o spójnym profilu i ścieżce zawodowej lub dość wąsko wyspecjalizowane. Zdarza się, iż takie osoby otrzymują nawet parę ofert w miesiącu. Kluczem do otrzymania odpowiedniej dla siebie oferty pracy jest także profesjonalnie przygotowany profil, zawierający oprócz nazwy stanowiska także krótki opis wykonywanych obowiązków - tłumaczy Agnieszka Żychowicz-Dębska, Team Leader Randstad Financial Staffing.



Dla kogo Facebook?


Według spekulacji serwisu Techcrunch.com Facebook w czerwcu mógł przekroczyć nawet liczbę 750 mln użytkowników. Zdaniem Jesse Torresa, CEO Pan America Bank oraz doradcy z zakresu social media w bankowości, Facebook to nie najlepsza przestrzeń do budowania swojego profesjonalnego brandu:


- Facebook to raczej skuteczna platforma pozwalająca promować produkty i usługi dla określonych odbiorców, a nie miejsce, w którym użytkownicy poszukują zatrudnienia. Facebook okazuje się niezawodny w luźniejszych, prywatnych relacjach. I tym różni się od LinkedIn, który posiada już 100 mln zarejestrowanych profesjonalistów.


Nieprofesjonalny profil użytkowników Facebooka ostatnio stara się przełamać Monster Worldwide, jeden z największych portali pracy na świecie. Pod koniec czerwca firma wprowadziła na rynek specjalną aplikację, którą może „załadować" każda osoba, posiadająca aktywne konto w serwisie Facebook. Za pośrednictwem BeKnow internauci mogą bezproblemowo łączyć się ze znajomymi i innymi osobami oraz nawiązywać profesjonalne kontakty z różnych źródeł, a następnie budować swój internetowy profil zawodowy, a także poszukiwać ciekawych ofert pracy. Monster przekracza pewną granicę na globalnym rynku rekrutacyjnym poprzez umasowienie kontaktów i skojarzenie ich z zabawą (poprzez aplikację użytkownicy mogą przyznawać sobie specjalne odznaki potwierdzające ich doświadczenie zawodowe), co z pewnością spodoba się generacji Y, która ma dystans do pracy i traktuje ją raczej jako dodatek do życia prywatnego.



Pracodawcy coraz bardziej świadomi


Na pytanie, czy pracodawca przedstawił wytyczne pracownikom w zakresie zawodowej aktywności w mediach społecznościowych, aż co trzeci ankietowany sondażu Randstad w Polsce odpowiedział twierdząco. Pozostałej grupie natomiast pracodawcy zostawiają pełną wolność - polscy pracownicy mogą pisać o swoich organizacjach co chcą i kiedy chcą (co drugi Polak ma dostęp do portali społecznościowych w czasie pracy). W innych krajach Starego Kontynentu pracodawcy nie wydają się wcale bardziej świadomi, że ich wizerunek może im się wymknąć spod kontroli. Wytycznych nie otrzymali ani brytyjscy pracownicy (60 proc.), ani niemieccy (61 proc.). Najmniej świadome są czeskie firmy - u naszych sąsiadów tylko co dziesiąty pracownik otrzymał instrukcje dotyczące swojego wizerunku zawodowego w sieci.


Kontrola pracowniczych awatarów może wydawać się kontrowersyjna i rodzi pytanie, w jakim stopniu pracodawcy mogą zaanektować dla siebie wirtualną przestrzeń pracownika, zwłaszcza że, jak ma to miejsce w przypadku Facebooka, wirtualne życie prywatne i zawodowe nie posiada już aż tak wyraźnych granic. Konieczność synergii pracodawca-pracownik w wirtualnym świecie tłumaczy Katarzyna Gurszyńska z firmy Randstad Polska:


- Pracownik obecny w mediach społecznościowych korzysta zwykle z własnego, prywatnego profilu, a jednak w ujęciu zawodowym jest reprezentantem, wizytówką swojej firmy. W interesie pracodawcy jest zatem, aby monitorować, jaką wizytówkę mu wystawiono, dodatkowo jest to dobry feedback na temat zaangażowania i opinii pracowników. Jest to też informacja o tym, jaki obraz organizacji zostaje przekazywany za pomocą społeczności na zewnątrz - do potencjalnych pracowników, a także odbiorców usług. Oczywiście obraz ten pracodawca ma możliwość monitorować, a także kształtować, wpływając na minimalizowanie niepożądanych treści przekazywanych przez pracowników oraz kreując ich profesjonalne działania w społecznościach. Dlatego też jest pomocne, a w miarę wzrostu popularności mediów społecznościowych pewnie będzie nawet konieczne, ustalenie zasad wykorzystania przez pracowników mediów społecznościowych począwszy od zasad prezentacji siebie (ważne jest choćby to jakie zdjęcie zamieszcza pracownik w sieci) po zakres informacji o działalności firmy, jakich nie wolno mu upubliczniać czy komentować. Chodzi tu zarówno o przekazywanie danych poufnych, które wychwycone przez konkurencję bezpośrednio mogą zagrozić interesom firmy, jak i tworzenie negatywnych wpisów dotyczących opinii na temat samej firmy.

Autor

Jakub Jański

Jakub Jański