Wiadomości|

10.06.2014

Które języki cenią centra w branży BPO/SSC?

Jakub JańskiMW

Jak centra z branży BPO i SSC pozyskują kandydatów do finansów znających mało popularne języki obce? Których języków warto się uczyć dziś i w przyszłości, aby zarabiać więcej?

Na zdj. od lewej Sylwia Wódkowska-Pęksyk oraz Brygida Ołdakowska

Na zdj. od lewej Sylwia Wódkowska-Pęksyk oraz Brygida Ołdakowska

Grupa języków zaliczanych w branży BPO/SSC do "niszowych" może zaskakiwać. Są to dość często języki krajów sąsiadujących z Polską – nie tylko tych zza morza, ale również takich,  jak czeski i słowacki.

– W organizacjach typu BPO/SSC jest bardzo duże zapotrzebowanie na języki państw skandynawskich, czyli fiński, szwedzki i norweski. Uważam, że będzie ono rosło – mówi Beata Wójtowicz, współwłaściciel agencji rekrutacyjnej Inter-Recruitment.pl, specjalizującej się w pozyskiwaniu pracowników dla SSC/BPO. – Radziłabym finansistom, którzy zamierzają po studiach zacząć karierę w centrach finansowych, uczyć się tych języków. Warto znać też niderlandzki. Stawki finansistów w SSC i BPO znających języki skandynawskie i niderlandzki przewyższają zwykle średnie rynkowe płace osób na tych samych stanowiskach, ale posługujących się innymi językami. Ostatnio rośnie też zapotrzebowanie na czeski.

Na rynku widać zależność między zapotrzebowaniem na mało popularne języki w centrach finansowych i kosztami pracy w poszczególnych krajach. Kraje skandynawskie mają wysokie koszty pracy i dlatego firmy stamtąd chętnie przerzucają obsługę procesów finansowych za granicę.


Zapotrzebowanie na "niszowe" języki może być w każdej międzynarodowej firmie inne. Zależy to od jej struktury. Mimo że np. w większości krajów można porozumieć się po angielsku, to i tak potrzebny jest ktoś, kto mówi w lokalnym języku. Wynika to m.in. z działania firm w określonej przestrzeni przepisów prawnych. Prawo wymaga np. przygotowywania dokumentów finansowych w języku urzędowym danego państwa.

– Klienci, którzy mają np. oddziały w 20 państwach Europy, potrzebują obsługi w językach z wielu małych krajów. Jednym z powodów może być wymagana prawem danego państwa konieczność posługiwania się językiem urzędowym w dokumentach finansowych. Bywa, że istnieją regulacje narzucające stosowanie określonych języków w aplikacjach do obsługi finansowej. Częściowe rozproszenie procesów w spółkach klienta oraz kultura korporacyjna zleceniodawcy również mogą wpływać na decyzję o dostępności usług BPO/SSC w wielu językach – mówi Brygida Ołdakowska, BPO Partner w Grant Thornton Poland. 


Płynnie czy przeciętnie?


Wymagany w BPO/SSC poziom języka różni się w zależności od zakresu i stopnia skomplikowania procesów, które obsługiwać ma pracownik. Czasem to tylko obróbka dokumentów, ale często trzeba też jednak porozmawiać.

– Niekiedy wystarczy prawidłowo interpretować faktury w lokalnych językach oraz sprawnie obsługiwać aplikacje w nich dostępne. Ale często trzeba też prowadzić hotline dla współpracowników czy dostawców albo windykować należności z danego kraju. Wtedy lokalny język trzeba znać znacznie lepiej – wyjaśnia Brygida Ołdakowska.
 
Absolutnym minimum jest poziom B2. Dlatego szkolenie językowe finansistów od podstaw nie jest sposobem na obsadzenie stanowisk w BPO/SSC. Kontakt w 100 proc. służbowy to pojęcie czysto teoretyczne. Brak znajomości zwrotów uprzejmościowych czy umiejętności nawet minutowej konwersacji na tematy niezwiązane z pracą może wpływać negatywnie na relacje. Ale i sprawy służbowe nie zawsze są całkowicie przewidywalne.

– Nie wystarczy jako taka znajomość standardowych zwrotów. Wówczas np. nieoczekiwany komunikat systemu o błędzie mógłby okazać się problemem. W niektórych sytuacjach niezbędna jest choćby umiejętność przeczytania i zinterpretowania przepisów prawa czy ustawy o rachunkowości danego kraju. Nierzadko także pojawia się konieczność kontaktowania się z miejscowymi finansistami – zauważa Brygida Ołdakowska.


W drugą stronę działa to dość dobrze: lingwiści przechodzą szkolenia z finansów i przystępują do pracy. Dzieje się tak dlatego, że często kompetencje finansowe u pracownika szczebla podstawowego mogą być porównywalnie niższe niż kompetencje językowe. Procesy związane z obsługą baz danych dostawców, odbiorców lub pracowników nie wymagają zaawansowanej wiedzy z księgowości i finansów.  Dzięki możliwości wejścia na „pierwszy szczebel” stanowisk w centrach finansowych wiele osób ze znajomością mało popularnego języka decyduje się na kontynuację kariery w finansach.

– Widać, że osoby ze znajomością mało popularnych języków obcych wyczuwają koniunkturę i same szukają kursów z finansów, np. z księgowości. Zapotrzebowanie na taką edukację wśród nich rośnie – mówi Beata Wójtowicz. –  Oczywiście osobom tym trudniej awansować niż ich kolegom, którzy mają wykształcenie finansowe, doświadczanie w tej pracy i dodatkowo znają język.


Kariera w finansach w BPO/SSC zaczyna się też czasem od zupełnie innego profilu stanowisk. Istotne jest zetknięcie się kandydata z samą organizacją i rozpoczęcie dokształcania.

– Na ścieżkę rozwoju zawodowego w finansach decydują się często lingwiści, zatrudnieni początkowo na stanowiskach, które nie mają bezpośredniego związku z finansami, np. zajmują się bazami danych lub procesami zakupowymi – dodaje Brygida Ołdakowska.


Gdzie znaleźć kandydatów?


– Świetną metodą pozyskiwania kandydatów jest współpraca z uczelniami, a także wszelkimi stowarzyszeniami studentów – mówi Sylwia Wódkowska-Pęksyk, Human Resources and Administration Manager w Arla Global Financial Services Centre. – Pokazujemy studentom, że mamy dla nich przyjazne środowisko pracy. W porównaniu ze średnią rynkową, płacimy lepiej niż lokalne firmy, które dodatkowo często zatrudniają ludzi na umowach śmieciowych.
 
Liczba Polaków znających np. fiński, szwedzki lub norweski i dodatkowo posiadających kompetencje finansowe jest ograniczona. Dlatego rekruterzy pracujący dla BPO/SSC chętnie wychodzą z poszukiwaniami poza granice naszego kraju. Szczególnie interesujący są kandydaci z sąsiednich krajów, w których płace nie różnią się mocno od tych w Polsce.
 
– Żeby zatrudnić kogoś np. ze znajomością fińskiego, nie trzeba koniecznie poszukiwać Fina lub Polaka. Można, a czasem nawet trzeba, szukać kandydatów w innych państwach. Benchmarki przeprowadzone dla 400 SSC/BPO w Polsce w 2013 roku pokazują, że mniej niż 70 proc. zatrudnionych w nich pracowników włada językiem polskim. Ten wynik dowodzi, że zatrudnianie obcokrajowców w SSC/BPO staje się powszechną praktyką – tłumaczy Brygida Ołdakowska.


– Kandydatów szukać można także na Ukrainie. Bardzo popularne jest np. zatrudnianie Ukraińców mówiących po niemiecku. Można ten sam sposób wykorzystać w przypadku innych języków – dodaje Beata Wójtowicz.
 
Ściąganie native speakera z jego ojczyzny jest w wielu przypadkach nieopłacalne. Tak będzie na pewno w przypadku obsługi firm skandynawskich. Ale może dobrze działać w przypadku Węgier, Czech czy Słowacji. Trzeba jeszcze oczywiście pamiętać, że pensja to nie wszystkie koszty. Nawet jeśli wynagrodzenie obcokrajowca nie przewyższa rynkowych stawek w Polsce, dochodzą jeszcze koszty pobytowe i związane z obsługą administracyjną. 

Oprócz szukania "tradycyjnymi" kanałami, czyli tam, gdzie ludzie spotykają się w sytuacjach związanych z życiem zawodowym, rekruterzy używają też innych dróg dotarcia do kandydatów.

– Szukanie odbywa się czasem też przez stowarzyszenia związane z kulturą jakiegoś kraju lub hobby – opowiada Sylwia Wódkowska-Pęksyk. – Na południu Europy są nawet takie grupy foreigners, które spotykają się regularnie. Np. grupa Holendrów ekspatów. Warto pojawiać się na spotkaniach takich grup i wejść w te środowiska.


Grząskie direct search


Gdy nie ma innego sposobu, agencje pracujące dla BPO/SSC lub ich działy HR zaczynają poszukiwania pracowników w ramach direct search. Robią to niechętnie. Polowanie na „rzadkie dobro”, jakim jest np. świetnie wykształcony finansista z doskonałą znajomością mało popularnego języka, może być początkiem wojny cenowej na rynku pracy. Jeśli mamy do czynienia z małą grupą pracowników o określonym profilu, firma, która przejęła go od konkurencji, może go za chwilę stracić na rzecz kolejnej organizacji. To droga donikąd. Nie jest to też najlepszy początek współpracy z nowym pracownikiem, ponieważ może on mieć poczucie bycia "niezastąpionym" i windować w górę swoje oczekiwania. 


Direct search niestety często psuje rynek – mówi Sylwia Wódkowska-Pęksyk. – Osoby wyszukane w innych firmach  mają zwykle niską motywację do pracy, a jednocześnie duże oczekiwania. Poza tym jest to w jakimś sensie działanie obarczone problemami etycznymi. Dlatego firmy mają często niepisane gentelmen’s agreement polegające na tym, że nie "podkupują" sobie pracowników. Dochodzi wręcz do sytuacji odwrotnych: w branży polecamy sobie kandydatów. Oczywiście jeśli podczas rekrutacji kandydat wyrazi na to zgodę. Gdy danej osoby nie przyjmie firma X, to może weźmie go firma Y. To się opłaca bardziej niż headhunting i direct search, ponieważ takie przysługi wracają na zasadzie wzajemności.

– Z moich obserwacji wynika, że osoby, które decydują się na przejście do innego centrum finansowego, nie widzą szansy na długoterminowy rozwój osobisty w dotychczasowym miejscu pracy. Centra finansowe, w porównaniu z tradycyjnymi działami księgowości, ewoluują bardzo dynamicznie. Tym samym stwarzają perspektywę rozwoju oraz awansu. Każde z nich zwykle dysponuje średnio- lub długoterminowym planem biznesowym. Dlatego zachęcam pracowników oraz kandydatów do pracy, by zadawali pytania swoim managerom na temat możliwych ścieżek rozwoju zawodowego, a także namawiam do refleksji nad  własnym planem kariery – przekonuje BPO Partner w Grant Thornton Poland, Brygida Ołdakowska.
 
Rynek pracy w BPO/SSC dla stanowisk obsługujących klientów w mało popularnych językach to dziś rynek pracownika, a nie pracodawcy. Szczególnie dotyczy to fachowców dysponujących jednocześnie  zaawansowaną wiedzą z finansów. Dlatego, aby zdecydowanie podnieść swoją wartość na rynku pracy, warto oprócz angielskiego opanować drugi język obcy, najlepiej używany w krajach, w których koszty pracy są wysokie.

Autor

Jakub Jański

Jakub Jański