Wiadomości|

08.03.2016

Kobiety w sektorze finansowym. Czy naprawdę chcą spektakularnej kariery zawodowej dla siebie?

Jakub Jański

"If Lehman Brothers had been Lehman Sisters, today’s economic crisis clearly would look quite different." To zdanie Christine Legarde, kierującej Międzynarodowym Funduszem Walutowym, najlepiej obrazuje branżę finansową, w której kobiety nadal praktycznie są nieobecne.

Mimo że (podaję na podstawie ostatnich wyliczeń raportu ManpowerGroup) kobiety stanowią 50 proc. światowej siły roboczej, liczba zajmowanych przez nie stanowisk kierowniczych drastycznie spada i wynosi mniej niż 25 proc.

Skromnie wypada również branża finansowa. Przykładowo, w Stanach Zjednoczonych tylko 10 proc. kobiet piastuje prestiżowe stanowiska w obszarze wealth management bądź bankowości inwestycyjnej. Rola Fund Managera (managera zajmującego się zarządzaniem aktywami funduszu) w tym wypadku nadal przypisywana jest w przestrzeni zawodowej mężczyznom.

Dlaczego różnorodność wiąże się z innowacyjnością.
Przeczytaj wywiad z ekspertem »

Według organizacji Association of Accounting Technicians (AAT) płeć piękna nadal spotyka się z dyskryminacją i "szklanym sufitem", będącym podstawowym hamulcem w rozwoju kariery zawodowej. Aż 39 proc. kobiet sektora finansowego w wieku 18–24 przyznała, że mężczyznom oferuje się więcej możliwości rozwoju w miejscu pracy. Wśród barier, które blokują sektor finansowy w uzyskaniu "równowagi" pomiędzy płciami, wymienia się m.in. męską solidarność (w Wielkiej Brytanii mamy nawet na owo zjawisko specjalne określenie, tzn. old boys club), dominację mężczyzn na stanowiskach seniorskich oraz przypisywanie kobietom wyłącznie roli przyszłych matek.

Mimo że sektor finansowy stwarza pozory równych szans dla obu płci (podobny procent, jeżeli mówimy o propozycji awansu przez przełożonego), mężczyźni realnie awansują szybciej (tutaj występuje już różnica 10-procentowa na korzyść mężczyzn).

Kobiety w sektorze finansowym posiadają podobne wykształcenie co mężczyźni, ale nieważne, jak bardzo będą się starały, branża finansowa i tak zapłaci im mniej. Według danych serwisu Bloomberg Business, opublikowanych w styczniu 2015 roku, absolwentki finansowych studiów MBA zarabiały ok. 22 tys. mniej na Wall Street niż ich koledzy. Bankowość inwestycyjną w tym kontekście można ocenić jako najbardziej seksistowską. Dlaczego? Podobnie jak w przypadku brytyjskich badań chodzi o stereotypy, mocno zakorzenione przede wszystkim w kulturze popularnej. Takie filmy, jak m.in. Wall Street (1987) Olivera Stone'a czy Wilk z Wall Street (2013) Martina Scorsese obrazują męską stronę rynków kapitałowych, pełną dominacji i agresji. Stąd również zderzenie postaw pomiędzy pracownikami a pracodawcami: kobiety, mierząc się z kulturowym stereotypem, zazwyczaj rezygnują z udziału w procesie rekrutacyjnym, a managerowie chętniej zatrudniają mężczyzn. Wall Street nadal zatem hołduje męskiej naturze. Za seksistowski uważa się również trading – tutaj wręcz można mówić o testosteronie jako jednym ze znaczących składników profilu zawodowego traderów.

Czy świat finansowy powinien zatem zachować swoją męską twarz? Odpowiadając na to pytanie, warto uważnie zapoznać się z opublikowanym 7 marca 2016 roku opracowaniem Międzynarodowego Funduszu Walutowego pt. Gender Diversity in Senior Positions and Firm Performance: Evidence from Europe. W Europie kobiety stanowią tylko 19 proc. zarządów spółek, a 14 proc. pełni funkcje wykonawcze. To niewiele, mimo że Europa stara się sukcesywnie wprowadzać politykę parytetową w biznesie. Za wzór ma służyć przykład Norwegii, której rząd w 2003 roku wprowadził ustawę starającą się promować kobiety w zarządach spółek. W literaturze anglosaskiej znajdziemy nawet termin "inteligencja genderowa" (ang. gender intelligence), którego mianem określa się przedsiębiorstwa stawiające właśnie na równość szans pomiędzy kobietami a mężczyznami.

Które kraje uważa się za prokobiece w obszarze kariery zawodowej.
Dowiedz się więcej »

Również zasięg ostatniego kryzysu finansowego mógłby być mniejszy, gdyby światowe gospodarki postawiły na płeć piękną. Ten wniosek potwierdzają m.in. badania opublikowane przez fińskich naukowców na łamach "Journal of Business Ethics". Spółki, w których zarządach zasiadają kobiety, mają również lepsze wyniki finansowe – nawet o 13 punktów bazowych. Tzw. gender diversity (luźno tłumaczona jako "genderowa różnorodność") spada w branżach, które kojarzą się z stereotypowo z męską przestrzenią: przemysł energetyczny, branże tworzące segment materiałowy w gospodarce oraz IT. Jednakże patrząc na dane opublikowane przez instytut badawczy Credit Suisse w 2012 roku sektor finansowy w porównaniu do innych branż nie wypada wcale lepiej – w co trzecim zarządzie brakuje kobiet. W przypadku przedsiębiorstw notowanych w rankingu Fortune 100 wśród ponad tysiąca dyrektorów tylko 260 to kobiety.

W ujęciu globalnym sektor finansowy posiada jednakże kilka głośnych kobiecych nazwisk. Poza cytowaną na początku Christine Legarde warto wymienić: Mary Callahan Erdoes, CEO w  JPMorgan Asset Management, Barbarę Byrne, Wiceprezesa Pionu Bankowości Inwestycyjnej w Barclays oraz Janet Yellen, Przewodniczącą Rady Gubernatorów Systemu Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych. W przypadku rozpoznawalnych marek w audycie oraz konsultingu tylko niecałe 17 proc. kobiet zajmuje stanowisko partnera. W przypadku wielkiej czwórki (Big4) kobiety zajmują jednakże wysokie stanowiska. Przykładem mogą być Cathy Engelbert, Chief Executive w Deloitte US, oraz Lynne Doughtie, szefująca od 2015 roku KPMG w Stanach Zjednoczonych.

A jak wygląda sytuacja kobiet w polskich finansach? Polski rynek pracy w sektorze finansowym pod względem kobiet nie prezentuje się obiecująco. Najwięcej kobiet w zarządzie posiada Alior Bank (4 kobiety na 7 członków) oraz ING Bank Śląski (w tym wypadku prezesem jest kobieta). Jednakże w większości tego rodzaju instytucji finansowych brakuje reprezentantek płci pięknej. Męskie zarządy dominują w DNB Bank Polska, Banku Gospodarstwa Krajowego, BOŚ Banku, Banku BPS, PKO Banku Polskim, Raiffeisen Polbanku oraz Santander Consumer Banku. Podobnie sytuacja wygląda w sektorze usług doradczych i audytorskich. Na stanowiskach partnerów zarządzających (stanowisko odpowiadające dyrektorom zarządzającym pionami) również zasiadają mężczyźni. Wyjątkiem jest polski oddział francuskiej firmy Mazars, która posiada na najwyższym szczeblu dwie kobiety.

Ubezpieczenia to również świat mężczyzn. Kobiet brakuje w towarzystwach ubezpieczeniowych (oraz reasekuracyjnych) na najwyższych stanowiskach m.in. w Allianz Polska, AXA Życie, Compensie, Euler Hermes, Grupie Generali oraz Warcie. W przeanalizowanych przez redakcję KarierawFinansach.pl najlepiej rozpoznawalnych marek sektora ubezpieczeń kobieta – podobnie jak w przypadku bankowości – pojawia się tylko raz na stanowisku prezesa. Tym pracodawcą jest Gothaer. Kobiecy zarząd posiada również Link4, przejętej niecałe dwa lata temu przez Grupę PZU, która w przypadku spółki akcyjnej (PZU SA) na 7 członków zarządu posiada tylko jedną kobietę.

W przypadku sektora usług dla biznesu, które tworzą centra z obszaru BPO/SSC, sprawa jest dyskusyjna. W zarządach największych centrów biznesowych (również tych zarejestrowanych pod nazwą spółki matki) kobiet jest niewiele, a już z pewnością trudno mówić o stanowisku prezesa. Sytuacja trochę inaczej przedstawia się na poziomie executive. Przykładem może być Infosys BPO Poland oraz Citi Service Center Poland, które zarządzane są przez dyrektorów wykonawczych, będących kobietami.

Paradoksalnie, mimo poszukiwania równowagi na rynku pracy pomiędzy płciami, zmiany pokoleniowe pokazują, że zachodnie społeczeństwa wracają do dobrze nam znanych ról społecznych. Kobiety z generacji Y coraz bardziej cenią sobie rezygnację z życia zawodowego na rzecz ogniska domowego, ponieważ kariera – w przeciwieństwie dla kobiet z generacji X (głównie roczniki 70.) – nie jest już dla nich priorytetem. Wkraczające na rynek pracy najmłodsze pokolenie, które stawia na racjonalność oraz autonomię, prawdopodobnie umocni jeszcze bardziej ten trend.

Autor

Jakub Jański

Jakub Jański