Jaki kierunek wybrał Pan na studiach?
Studiowałem Finanse i rachunkowość na Uniwersytecie w Utrechcie.
Ale pochodzi Pan z Irlandii?
Tak, urodziłem się i dorastałem w Irlandii. W wieku 17 lat wyjechałem do Holandii i tam spędziłem następnych 16 lat. Studia na holenderskim uniwersytecie były bardzo ciekawym doświadczeniem, szczególnie że wychowałem się w konserwatywnym, wyspiarskim kraju. Wtedy po raz pierwszy poznałem tak wiele osób z całego świata. Ta różnorodność kulturowa była dla mnie pewnym szokiem, ale i fantastycznym przeżyciem.
Jak wspomina Pan czas studiów?
Jako bardzo pouczające doświadczenie. W tym czasie miał miejsce ciekawy zwrot w moim życiu, ponieważ na trzecim roku pojechałem na wymianę studencką do… własnego kraju. Myślę, że mało osób może pochwalić się podobną historią. Studia w Holandii były dla mnie ważnym etapem także dlatego, że w ich trakcie zacząłem swoją karierę zawodową. Na uniwersytecie pojawiło się ogłoszenie, że centrum usług wspólnych poszukuje studentów do pracy. Każdy zainteresowany mógł wpisać się na listę, ale ponieważ nikt tego nie zrobił, schowałem całe ogłoszenie do kieszeni i postanowiłem zadzwonić do tej firmy. Zaproszono mnie na rozmowę, a po niej dostałem ofertę pracy. Mniej więcej rok później usłyszałem: „Peter, jesteśmy z Ciebie bardzo zadowoleni, ale zawsze zastanawiało nas, dlaczego byłeś jedynym kandydatem”. Opowiedziałem im więc całą historię, licząc, że nie wyrzucą mnie z pracy. Nie wyrzucili – zostałem tam kolejnych sześć lat. Łączenie pracy z nauką nie było łatwe. Na szczęście moja ówczesna partnerka mobilizowała mnie do ukończenia studiów. Powtarzała, że bez nich będzie mi trudno osiągnąć sukces. W końcu uporządkowałem priorytety i choć zajęło mi to trochę więcej czasu, skończyłem uniwersytet. Bardzo cieszę się, że to zrobiłem i że miałem obok siebie kogoś, kto mnie odpowiednio zmotywował.
To była Pana pierwsza praca?
Moją pierwszą pracą było zmywanie naczyń w restauracji śródziemnomorskiej. W czasie studiów miałem kolegę, który pracował tam jako kucharz. Poprosił mnie o pomoc, ponieważ rozchorował się chłopak zajmujący się naczyniami. Skończyło się na tym, że on już nie wrócił do tej pracy, a ja zostałem na ponad rok. To była jedna z najważniejszych lekcji w moim życiu. W takim miejscu przekonujesz się, czym jest ciężka praca i nabierasz szacunku do osób, które obierają tę ścieżkę kariery. Nauka płynąca z książek nie może zastąpić tego rodzaju doświadczenia. Myślę, że był to jeden z fundamentów moich późniejszych sukcesów w życiu zawodowym.
Jak przebiegała Pana kariera?
Powiedziałbym, że jak rollercoaster, ponieważ mam za sobą pewne wzloty i upadki. Zostałem awansowany na lidera zespołu w bardzo młodym wieku – miałem 23 lata, a pod sobą zespół 12 osób. Wszyscy byli ode mnie starsi, dlatego zależało mi na zdobyciu ich akceptacji i zaufania. Myślę, że moja kariera wystrzeliła trochę zbyt szybko.
Jeśli obejmujesz takie stanowisko na samym początku, to przeważnie mija trochę czasu, zanim zrobisz kolejny krok, w przeciwnym razie – osiągasz pewien pułap i cały twój potencjał znika.
Potem, w 2006 roku zacząłem pracę w ABB. Byłem odpowiedzialny za dział obsługujący kraje Beneluksu. Wtedy po raz pierwszy odważyłem się używać języka obcego w pracy – wcześniej zawsze wystarczał mi angielski i byłem raczej słaby z języków. Jak widać życie stawia przed nami różne wyzwania. Po jakimś czasie objąłem niewielkie centrum finansowe w Rotterdamie i naprawdę polubiłem tę pracę – spotkania zespołowe z 40 osobami, a także kontakt z pracownikami ABB z całego świata.
Jaki był punkt zwrotny w Pana karierze?
W 2011 roku zaproszono mnie na sześć miesięcy do głównej siedziby naszej firmy w Szwajcarii. Gdy otrzymujesz taką propozycję w organizacji rozmiarów ABB, to może mieć to nieco negatywny wpływ, ponieważ wydaje ci się, że już nic lepszego w życiu cię nie spotka. Z drugiej strony, jeśli pozostaniesz sobą, to czeka cię naprawdę świetne doświadczenie. Po kilku miesiącach dostałem wybór. Mogłem wrócić do Holandii albo pozostać w Zurichu. Wybrałem tę drugą opcję, a sześć lat później zaproponowano mi objęcie centrum w Krakowie. Byłem zaskoczony, propozycją, bym kierował naszym największym globalnym centrum usług wspólnych! Dziś uważam, że to najlepsza praca, jaką miałem do tej pory. Jestem odpowiedzialny za część finansową i wszystko, co dzieje się wewnątrz centrum. Mamy tu 2000 pracowników, dlatego to spore wyzwanie, ale i ogromne możliwości.
Co pomogło Panu najbardziej w tym, by osiągnąć tak wysokie stanowisko?
Sądzę, że wpływ miały moja praca i życie w Holandii, a także ojciec, który odnosił sukcesy, pracując dla międzynarodowej firmy. Ojciec był kimś, kogo podziwiałem, i kto zarażał mnie energią. W czasach studiów miałem też partnerkę, która motywowała mnie do nauki, powtarzając „skończ studia” albo „życie to nie tylko zabawa”. Dlatego myślę, że duże znaczenie ma to, kogo spotykamy na swojej drodze. Moja otwartość i szczerość nie zawsze pomagają, ale te cechy są dla mnie ważne, podobnie jak ważna jest moja rodzina. Tak jak wielu Irlandczyków, my też wyemigrowaliśmy w różne strony świata. Czasem udaje nam się spotkać, a wtedy uczymy się od siebie, wymieniamy kulturowymi doświadczeniami. W życiu nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, ale i sukcesy, i porażki są po to, aby nas kształtować. Sam byłem kiedyś bardzo nieśmiały i ćwiczyłem każde publiczne wystąpienie. Teraz nie spędzam ani chwili na takich treningach. Myślę, że ważne jest, aby być sobą i mieć wokół siebie parę osób, które wpłyną na nas pozytywnie.
Pana obecna rola wiąże się z dużą odpowiedzialnością. Jak Pan sobie radzi ze stresującymi sytuacjami, które z pewnością się z tym wiążą?
Zawsze staram się zauważać pozytywne strony. Chcę uczyć się na błędach, a poziom stresu zmniejszam otaczając się świetnymi specjalistami. W ABB mam fantastyczny zespół ─ zależy mi na tym, aby pracownicy mogli rozwijać się wraz ze mną. W końcu – im zespół jest silniejszy, tym spokojniejszy staje się mój sen. Staram się też dbać o swoje zdrowie – zarówno psychiczne, jak i fizyczne, dlatego biegam od około roku. Wydaje mi się, że od tamtej pory stałem się inną osobą. Mam w sobie więcej życia, jestem bardziej uważny.
Jakiś czas temu, zanim jeszcze przyjechałem do pracy do Krakowa, miałem bardzo stresujący okres. W pewnym momencie będąc w słowackich górach dostałem nawet zapaści. To zdarzenie otworzyło mi oczy. Przestałem palić, zmieniłem swój styl życia. Czasem trzeba zmienić swoje nawyki, zanim zaczną nas one niszczyć.
Czy w związku z pandemią zmienił Pan swój sposób pracy?
Ostatnie pół roku było dla mnie dość trudne, ponieważ przebywanie z ludźmi dodaje mi energii. Kontakt wzrokowy, mowa ciała, odpowiednia atmosfera panująca w biurze są dla mnie kluczowe, gdy wygłaszam prezentację przed sporą publicznością. W czasach pracy zdalnej trzeba radzić sobie w inny sposób i przenosić to zaangażowanie na spotkania wirtualne. Myślę też, że w obecnej sytuacji wszyscy musimy być bardziej uważni. Bez tradycyjnego otoczenia biurowego, zamknięci w wirtualnym świecie, łatwiej dajemy pochłonąć się pracy, zapominamy o częstych przerwach. Sam to zauważam i staram się dbać o odpowiedni balans. Poza tym moja praca wygląda mniej więcej tak samo jak przed pandemią, od początku przychodzę normalnie do biura. To ja postanowiłem, że będzie ono otwarte. Nie mogę oczekiwać, że pracownicy zjawią się w firmie, jeśli mnie w niej nie ma. Bardzo lubię tutaj przychodzić, ponieważ mogę porozmawiać z innymi lub pośmiać się z nimi w czasie przerwy.
W każdej roli wykonuje się mniej lub bardziej ciekawe obowiązki. Jakie zadania na obecnym stanowisku należą do Pana ulubionych?
Zdecydowanie town halle czyli kwartalne spotkania z całą załogą, na których poruszamy „najgorętsze” tematy. Rozmawiamy o tym, co dzieje się w biurze, ale i o planowanych przedsięwzięciach, spotkaniach charytatywnych czy eventach. Na przykład w zeszłym roku zorganizowaliśmy jedną z najlepszych letnich imprez, na jakich byłem. Przyszło prawie 1500 osób, rodziny z dziećmi, pracownicy różnych działów. Świętowaliśmy trzy lata naszego centrum w bardzo przyjemnym otoczeniu, w Muzeum Lotnictwa Polskiego. To było w czerwcu zeszłego roku, a wiele osób mówi o tym do dziś! Niestety, obecnie nie możemy organizować takich imprez, ale są też inne sposoby na pobudzenie energii w zespole. W tej chwili staramy się robić to za pośrednictwem internetu. Bardzo lubię tę część pracy, czyli interakcje z ludźmi. Mam odpowiedzialne stanowisko, ale zawsze podejmuję decyzje wraz z innymi liderami. Współpraca jest jedną z wartości, którymi kieruję się w pracy. Nie bez powodu mówi się, że „co dwie głowy, to nie jedna”.
Który projekt w Pana dotychczasowej karierze uważa Pan za najważniejszy? Na czym polegał?
Gdy ABB podjęło decyzję o utworzeniu centrum w Krakowie, firma przeszła sporą transformację. Jako jeden z liderów zespołu finansowego byłem mocno zaangażowany w cały proces, a także współpracowałem z innymi centrami. Bardzo cieszę się, że byłem częścią całego procesu. Nie zdecydowałbym się na to, gdybym nie wierzył w ten projekt. Na pewno był on jednym z największych przedsięwzięć, w jakich brałem udział w ciągu 20 lat. Innym ważnym projektem było utworzenie spółki joint-venture z Hitachi – Hitachi ABB Power Grids, która ma zatrudniać około 36 000 osób. Na początku lipca tego roku, część naszych kolegów przeniosła się do nowej spółki. To była kolejna transformacja. Zmiany objęły wielu pracowników. Myślę, że teraz możemy z dumą patrzeć na efekty naszej pracy. Ten sukces to oczywiście zasługa całego zespołu i liderów, którzy mnie wspierają.
Jakie znaczenie odgrywają nowe technologie w Pana firmie?
Byłoby wspaniale, gdybyśmy mogli wyjechać na bezludną wyspę i odciąć się od wszelkich technologii, ale w dzisiejszych czasach to niestety niemożliwe. Bez technologii nie moglibyśmy przeprowadzać operacji biznesowych czy przenieść pracy z biura do domu w ciągu jednego dnia. W ostatnich miesiącach to także jedyny sposób na podtrzymanie kontaktu z innymi ludźmi. Jestem dumny z tego, że jako firma kształtujemy przyszłość technologii na całym świecie. Nie chodzi tu jedynie o narzędzia, które wykorzystujemy w pracy, ale innowacje, które wprowadzamy na rynek. W tej chwili dostarczamy elektryczność do miejsc na świecie, o których nie marzyliśmy kilka lat temu. Staramy się dbać o zrównoważony rozwój, dostarczać zieloną energię dla pojazdów elektrycznych. To wszystko daje mi powody do zadowolenia. ABB bardzo dba o środowisko i z pewnością zmienia świat dzięki technologiom.
Jaka jest Pana ulubiona czy najważniejsza książka związana z Pana działalnością zawodową?
Ostatnio rzadziej sięgam po takie lektury, ale w przeszłości czytałem sporo książek o zarządzaniu, szczególnie o zarządzaniu zmianami. Jedną z nich była książka Spencera Johnsona, „Kto zabrał mój ser?”, o różnicach kulturowych i zarządzaniu oczekiwaniami. Poza tym wierzę, że najwięcej uczymy się podczas samej pracy. Oczywiście, ważne jest, aby być na bieżąco z tym, co dzieje się na rynku, ale ja sam jestem raczej samoukiem.
Czyja kariera jest dla Pana największą inspiracją lub wywołała na Panu największe wrażenie?
Kariera mojego ojca dostarczyła mi wiele inspiracji, od niego czerpałem też zapał i energię. Ponadto wpływ miało na mnie wielu managerów, z którymi pracowałem. Zanim trafiłem do ABB, byłem krótko zatrudniony w firmie Applied Biosystems (obecnie Life Technologies). Nie spędziliśmy razem zbyt wiele czasu, ale manager, z którym tam pracowałem, Phil, bardzo wiele mnie nauczył. Zachęcał mnie do proponowania własnych rozwiązań, dawał pole dla inicjatywy. To było bardzo pouczające doświadczenie, które pomogło mi rozwinąć umiejętności w zakresie zarządzania interesariuszami.
Czy ABB to organizacja, która mogłaby być dobrym miejscem na start dla młodych ludzi?
To najlepsze miejsce! Pracuję tu od 15 lat, a to znaczy, że naprawdę wierzę w tę firmę i wyznawane przez nią wartości. Nasze wartości to: dbałość (o pracę i drugą osobę), współpraca (w celu obrania najlepszej ścieżki rozwoju), odwaga (gotowość do wyrażania własnej opinii) oraz ciekawość (chęć do podejmowania prób). ABB jest wysoce rozwiniętą organizacją, działającą w wielu krajach i zarządzającą rozmaitymi procesami. Jeśli interesuje was praca w tego rodzaju środowisku, to w ABB macie przed sobą ocean możliwości.
Dziękuję za rozmowę.