Czym zajmuje się dział zarzadzania ryzykiem Deloitte?
Piotr Rutkowski, starszy menedżer w dziale zarządzania ryzykiem w Deloitte: Dział zarządzania ryzykiem zajmuje się szerokim spektrum zagadnień takich jak ryzyko finansowe, technologiczne czy środowiskowe i dotyka wielu branż. Jest to dość zróżnicowany obszar. Ja w szczególności analizuję ryzyka dla instytucji finansowych. W dużym uproszczeniu to głównie doradztwo dla banków i innych dużych organizacji z tego sektora.
Nasze projekty są multidyscyplinarne. Są w nich aspekty regulacyjne związane ze zrozumieniem otoczenia prawnego instytucji finansowych i bankowych. Są zagadnienia ilościowe wykorzystujące matematykę, statystykę, modelowanie. Mamy też część programistyczną, w której budujemy modele, rozwiązania i narzędzia dla banków. Nasza praca ma bardzo wiele aspektów, a pracownicy posiadają zwykle mieszany profil umiejętności: silne zdolności analityczne związane z matematyką, statystyką, metodami ilościowymi, ekonomią, połączone z zapleczem biznesowym np. znajomością rachunkowości i zainteresowaniem rynkiem. Kolejną kwestią jest znajomość regulacji prawnych, ale tę zwykle zdobywa się już pracując w Deloitte.
Ta mieszanka jest według mnie siłą naszego działu i czymś, co sprawia, że praca jest niezwykle ciekawa. Jest też niemonotonna i niejednolita. Zrozumienie różnorodnych aspektów zarządzania ryzykiem i połączenie ich to coś, czym tak naprawdę się zajmujemy.
Dominika Radziwonka, konsultantka w dziale zarządzania ryzykiem Deloitte: W zespole zarządzania ryzykiem dla instytucji sektora finansowego (Financial Industry Risk & Regulatory), w którym oboje pracujemy, zajmujemy się różnymi rodzajami ryzyka w instytucjach finansowych. Ja zajmuję się głównie bankami. Zespół, w którym teraz pracuję skupia się głównie na ryzykach regulacyjnych. Nasza praca polega na sprawdzaniu zgodności regulacji z aktualnie obowiązującymi przepisami prawa polskiego i europejskimi wymogami, np. kontrolujemy dokumenty wewnętrzne banku pod względem zgodności ze zmianami, jakie zaszły w prawie. Jeżeli nowe regulacje dotyczą kwestii, jakich nasz klient wcześniej nie poruszał, projektujemy dla niego nowe rozwiązania lub podsuwamy modyfikacje.
Jakie studia trzeba skończyć i jakie cechy warto posiadać, by dołączyć do grona osób pracujących w waszym zespole?
P. R.: Do części „ilościowej” poszukujemy zwykle osób po studiach takich jak: matematyka, metody ilościowe, informatyka i ekonometria, finanse i rachunkowość, data science. Są to kierunki, które najczęściej pozwalają na stworzenie silnej bazy analitycznej u studenta. Dodatkowym atutem jest to, że absolwenci tych studiów często mają zaplecze programistyczne. Połączenie tych dwóch kwestii jest bardzo pomocne na początku kariery, natomiast pozostałe umiejętności potrzebne do tej pracy nabywa się zwykle wraz z praktyką. Do części naszego działu, która zajmuje się regulacjami prawnymi najczęściej przyjmujemy osoby po studiach prawniczych, ekonomicznych oraz po finansach i rachunkowości. Tutaj kluczowe jest też rozumienie biznesu, rachunkowości i działalności banków.
Nie jest oczywiście prawdą, że osoby, które nie skończyły tych studiów nie mają szans, by u nas pracować. Jeżeli ktoś świetnie poradziłby sobie w procesie rekrutacyjnym, to dla mnie osobiście, a zajmuję się u nas również rekrutacją, ukończony kierunek studiów nie miałby większego znaczenia, jeśli tylko dana osoba posiadałaby umiejętności i wiedzę, jakiej potrzebujemy.
Jeśli chodzi o cechy, które powinien posiadać idealny kandydat, wymienię trzy: silne umiejętności analityczne, zainteresowanie tematyką biznesu i bankowości oraz otwartość na naukę. Nasza praca jest koncepcyjna i abstrakcyjna. Na pewno trzeba się nastawić na szybką krzywą nauki. W dalszej perspektywie potrzebne jest interesowanie się otoczeniem biznesowym i bankowym i wykazywanie chęci do nauki. Nikt nie umie wszystkiego od początku, ale trzeba chcieć. Te trzy wyżej wymienione cechy są dla mnie najważniejsze na start.
D.R: Ja studiowałam prawo oraz finanse i rachunkowość. W moim dziale są osoby po różnych studiach. W części, która zajmuje się regulacjami są absolwenci prawa oraz finansów czy rachunkowości, ale w ramach całego działu są też osoby, które studiowały matematykę, metody ilościowe czy big data z analityką danych.
Według mnie najważniejszą cechą kandydata do tej pracy jest chęć uczenia się i stałego rozwijania swoich kompetencji, bo nasz dział jest niesamowicie dynamiczny. Tak jak szybko zmieniają się regulacje, otoczenie gospodarcze czy same instytucje finansowe, tak samo dynamicznie zmienia się nasza praca. To nie jest tak, że raz się czegoś nauczymy i jesteśmy specjalistami w danej dziedzinie. Nawet osoby, które mają spore doświadczenie, cały czas się uczą. Myślę też, że ważne jest zainteresowanie tą tematyką, ochota, żeby sprawdzać, co się dzieje i być na bieżąco.
Jak wygląda codzienna praca w zespole zarządzania ryzykiem dla instytucji sektora finansowego w Deloitte?
P.R.: Praca jest bardzo zróżnicowana i zależy od projektu oraz od stanowiska. U nas pracuje się projektowo. Wykonujemy zadania na zlecenie innych instytucji. Te projekty są prowadzone w zespołach (liczących od dwóch do kilkudziesięciu osób). Długość trwania projektu to czas od paru tygodni do nawet kilku lat. W trakcie konkretnego zadania nowy pracownik blisko współpracuje z doświadczonymi członkami zespołu i na każdym etapie może liczyć na ich wsparcie.
Na projektach skupiających się na regulacjach prawnych więcej czasu poświęcamy na czytanie regulacji, analizowanie ich i pisanie raportów. W projektach ilościowych bardzo duża część dotyczy pracy z danymi i programowaniem, a później pisaniem specyfikacji technicznej lub funkcjonalnej. Nie ma więc czegoś takiego jak typowy dzień. W zależności od tego, na jakim projekcie się pracuje i jakie ma się umiejętności, ten dzień będzie wyglądał trochę inaczej. Zawsze jednak można sterować swoją ścieżką kariery tak, by wybierać projekty najbardziej zgodne z zainteresowaniami.
Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że miałem projekty, w których pracowałem w pełni zdalnie, gdzie znaczna część czasu polegała na czytaniu regulacji i pisaniu raportu. Miałem projekty, gdzie leciałem do innego kraju do klienta i przez pół roku pracowałem z danymi. Zarządzałem też bardzo dużymi zespołami i moje zadania się sprowadzały do tworzenia architektury i nadzoru pracy innych. Podsumowując: charakter pracy zmienia się wraz z projektem, wymaganiami i odpowiedzialnością, którą posiada pracownik.
D.R.: Trudno opisać typowy dzień pracy, bo u nas nie ma dwóch takich samych projektów. Nawet jeśli tematyka jest zbliżona, to inny jest klient i inna specyfika jego funkcjonowania. Każdy projekt wygląda inaczej. Są takie, które trwają krótko, np. dotyczące jakiś drobnych zmian regulacyjnych, są takie, nad którymi pracujemy kilka miesięcy. Zazwyczaj rano mamy spotkanie statusowe (albo wewnętrzne, albo z klientami), podczas którego omawiamy, gdzie teraz jesteśmy i planujemy pracę na najbliższy czas. W dalszej części dnia pracujemy samodzielnie lub w zespole projektowym. Finalnym produktem naszej pracy są najczęściej rekomendacje, raporty końcowe albo dokumenty wewnętrzne banków.
Jakimi projektami zajmują się pracownicy Waszego zespołu? Z jakich branż wywodzą się klienci, którym świadczone są usługi?
P. R.: W zespole zarządzaniem ryzykiem dla instytucji sektora finansowego, w 90% będą to mniejsze lub większe banki w Polsce i na świecie. Miałem okazję pracować dla różnych instytucji. Byłem zaangażowany w projekty w Polsce i w Europie Wschodniej i Zachodniej. Odwiedziłem np. Albanię z wizytą lokalną. Pracowałem dla banku w Holandii, gdzie mieszkałem przez półtora roku i w Belgii, gdzie mieszkałem ponad pół roku. Potrzeby tych instytucji są różne, więc ta praca także jest różnorodna.
Na początku, gdy wchodzisz do zespołu jako praktykant, skupiasz się na zadaniach, pracujesz niemal automatycznie. Ani się nie obejrzałem i minął rok pracy. Po tym czasie zostałem poproszony o przygotowanie swojego CV na wewnętrzne potrzeby. Gdy je stworzyłem i zobaczyłem, ile rzeczy zrobiłem przez ten rok, to zdziwiłem się, że jest tego aż tak dużo. I rzeczywiście trochę tak to działa: w trakcie pracy nie odczuwasz tego, jak wielu rzeczy się uczysz, bo jesteś skupiony na celu. Okazuje się jednak, że to doświadczenie bardzo szybko rośnie, szczególnie w porównaniu do innych alternatyw. To ogromna zaleta i siła naszego działu.
D.R: Ja pracuję głównie z bankami, czasami zdarzają się też inne instytucje z sektora finansowego. Projekty realizowane dla banków są różne, na przykład związane z procesem przymusowej restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji. Bankowy Fundusz Gwarancyjny i europejskie organy nadzoru wydają różne rekomendacje, stawiają oczekiwania wobec banków, a my proponujemy swoim klientom wsparcie, które pozwoli dostosować ich wewnętrzne procesy i dokumentację do oczekiwań zewnętrznych. Innym przykładem naszej pracy może być to, że pomagamy w ocenie odpowiedniości członków zarządu i rad nadzorczych. Robimy wszystko, by dostarczać bankom spojrzenie zewnętrznej i niezależnej instytucji na ważne dla nich w danym momencie zagadnienia.
Jakie kompetencje można tu rozwijać? Jak można prowadzić swoja ścieżkę kariery zaczynając pracę w tym dziale?
P.R.: Jestem tutaj od 2017 roku, a pracowałem przy projektach dla instytucji finansowych z ponad 10 krajów. Na pewno można tu rozwijać się technicznie: w programowaniu, w pracy z danymi. Można poszerzać rozumienie rachunkowości i wiedzę o biznesie. Będzie to zależne od projektu czy charakteru pracy, którą wykonuje dana osoba. Zarządzanie ryzykiem w bankach jest związane z aspektami technicznymi, technologicznymi, metodologicznymi, regulacyjnymi, więc we wszystkich tych kierunkach można się niewątpliwie rozwijać.
W Deloitte kluczową kwestią jest zadbanie o rozwój pracowników i poszerzanie tych kompetencji, które oni sami chcą poszerzać. Po to właśnie w naszej firmie powstała rola coacha. Każdy pracownik ma przypisaną osobę, która jest bardziej doświadczonym kolegą lub koleżanką z pracy. Jej zadaniem jest sprawdzenie czy rozwój danej osoby idzie w pożądanych kierunku. Coach powinien wiedzieć, jak dana osoba się czuje, jak się rozwija i jaka jest jej motywacja. Ta osoba to punkt kontaktu do wszystkiego.
Mnie na początku kariery bardzo interesowały kwestie metodologiczne, statystyczne, ilościowe. Przy pierwszym projekcie sprawdziłem się w tych elementach i w naturalny sposób byłem rekomendowany na podobnego typu projekty. Potem, gdy przez pierwszy okres pracowałem nad jednym dużym tematem, zasygnalizowałem, że to kolejne zadanie z tej samej tematyki i chciałbym coś zmienić. Wtedy dostałem możliwość uczestniczenia w projekcie zagranicznym w Holandii. Skorzystałem z niej. Gdy miałem ochotę zmodyfikować moje zadania, dostawałem taką możliwość. Z mojej obecnej perspektywy, coacha dla mniej zaawansowanych stażem pracowników, mogę powiedzieć, że to, do czego namawiam swoich coachee to aktywne zaangażowanie w rozwój swojej kariery. Uwrażliwiam ich, żeby byli świadomi tego, gdzie chcą być za kilka lat, żeby zastanowili się, jak to przekuć na długoterminowe cele i jak te cele realizować. Staram się wypracować u nich poczucie sprawczości, tego że ich przyszłość jest w ich rękach. Uważam, że jednym z bardziej frustrujących aspektów pracy może być to, że utknie się w danym, mało angażującym nas temacie, na lata. U nas tak nie jest, dlatego stawiamy na coaching i feedback.
D.R.: Chciałabym dalej rozwijać swoje kompetencje w zakresie zarządzania ryzykiem skupionym wokół regulacji. Cały proces, który jest związany z planami naprawy banku, z planami awaryjnymi, z restrukturyzacją jest dla mnie ciekawy, bo łączy tematykę regulacyjną i ekonomiczną, a to elementy, które mnie interesują. Interesujące i rozwijające jest też dla mnie to, że nasze projekty uzależnione są od tego, co dzieje się na rynku i w gospodarce. Mam świadomość, że kształt naszej pracy w przyszłości będzie zależał od tego, jakie w przyszłości banki będą miały problemy i z czym się będą mierzyły.
Bez wątpienia umiejętnościami, które można tu nabyć, są te związane z komunikacją. Wewnątrz firmy pracujemy w zespołach, więc ciągle ćwiczymy pracę w grupie, planujemy współprace i rozdzielamy zadania. Przez stały kontakt z klientami nabywamy z kolei pewności siebie. To na początku może być trudne, ale z czasem przychodzi łatwo i jesteś w stanie budować relacje z każdym bez większego stresu.
Cenne jest też to, że w Deloitte mamy określoną ścieżkę kariery. Gdy biorę udział w szkoleniach, słyszę, jakich umiejętności oczekuje się od starszego konsultanta. Wiem, w jakim kierunku mam się rozwijać i co robić, żeby awansować.
Jak wspiera się tu młodych pracowników?
P.R.: Poza systemem coachingu, o którym opowiedziałem, jest jeszcze kilka innych elementów. Mam pewność, że firmie zależy, by pracować z osobami, które decydują się na pracę w Deloitte jak najdłużej.
Gdy mówimy o poszerzaniu kompetencji merytorycznych, firma wspiera pracowników w zdobywaniu cenionych certyfikatów: PRM, FRM czy CFA. Są też inne szkolenia, z których pracownicy mogą korzystać. Ostatnio sam prowadziłem serię szkoleń wewnętrznych z programowania. Zazwyczaj odbywa się to tak, że widzimy potrzebę polepszenia kompetencji pracowników w jakiejś dziedzinie i wtedy organizujemy szkolenia. Czasami szkoleniowcem jest ktoś z zewnątrz, ale często korzystamy też z własnych zasobów, bo mamy ludzi, którzy nie tylko zdobyli dane kompetencje, ale też znają naszą specyfikę pracy. System szkoleń wewnętrznych jest z mojego punktu widzenia bardzo cenny. Rozwijający jest też sam charakter naszej pracy. Gdy w projekcie pracujesz ze starszym/-ą konsultantem/-tką albo managerem/-ką. Możesz stale polepszać to, co robisz. Informacja zwrotna nie zdarza się raz na miesiąc, ale raz na dzień lub dwa. To bardzo wspiera młodego pracownika w rozwoju jego kompetencji.
Jeśli chodzi o kwestie pozamerytoryczne, myślę, że niezwykle ważną rzeczą jest elastyczność, jaką oferujemy młodym pracownikom. Często są to osoby jeszcze na studiach, które informują nas: „Nie będzie mnie np. w czwartki od 14 do 17, a we wtorki od 9 do 13”. Jest tu pełne zrozumienie dla takich sytuacji. Jest też możliwość pracy zdalnej. Dla mnie w przeszłości było to ważne, dla innych ludzi, z którymi rozmawiam, też takie jest. I to nie chodzi tylko o kwestie związane ze studiami, chodzi też o zrozumienie życiowych sytuacji.
D.R.: Zdecydowanie w Deloitte można liczyć na wsparcie. Każdy z nas ma swojego coacha, to dowolnie wybrana przez nas osoba na wyższym stanowisku. Mamy z nią regularne spotkania. Rozmawiamy o swoich ambicjach, celach, planach na przyszłość. Możemy omawiać z nią swoje mocne i słabe strony i to, w jakich projektach czujemy się dobrze. Potem zadaniem takiej osoby jest to, by przy rozdzielaniu projektów dla pracownikach na niższych poziomach starać się dopasowywać do danej osoby projekty, które faktycznie są zgodne z jej zainteresowaniami. Wiadomo, nie zawsze jest to możliwe, by dostawać projekty tylko w swojej ulubionej tematyce, ale coach to osoba, która czuwa nad rozwojem w założonym przez Ciebie kierunku.
Oprócz tego mamy regularne spotkania, na których omawiamy aktualnie realizowane projekty w naszym dziale. Rozmawiamy o najciekawszych i największych projektach, jakie miały miejsce. To pozwala na poznawanie innych osób i dowiadywanie się, w czym się specjalizują. Wtedy, kiedy trafia nam się zagadnienie z tym związane, wiemy, z kim można o tym porozmawiać. To poszerza naszą wiedzę z zakresu ryzyka w tych dziedzinach, w których do tej pory nie mieliśmy okazji pracować. Firma wspiera nas też w rozwoju kompetencji merytorycznych. Ja dostaję dofinansowanie do studiów ACCA.
Każdy pracownik, który dołącza do zespołu dostaje swojego onboarding menedżera oraz buddy’ ego. Onboarding menedżer przez pierwsze trzy miesiące zabiera nowego pracownika na swoje projekty i czuwa nad jego wdrożeniem merytorycznym. Drugą osobą ważną w pierwszych tygodniach jest buddy. To osoba, która jest na takim samym albo zbliżonym stanowisku i ma wprowadzić cię do zespołu, poznać z jego członkami, pokazać biuro i obsługę urządzeń. Taki system jest bardzo wygodny. Gdy pojawia się problem, masz konkretną osobę, do której możesz się zwrócić. Ja w Deloitte pracuję od stycznia ubiegłego roku i kilka razy miałam przyjemność bycia buddym. To jest świetne zadanie i dobra okazja, żeby lepiej się poznać.
Co było/jest w tej pracy zaskakujące, a co najbardziej rozwijające?
P.R.: Bardzo dużo rzeczy mnie w tej pracy zaskoczyło i wciąż jestem zaskakiwany. Mógłbym ująć to tak: dopóki nie jest się w branży, masz przeświadczenie, że wszystko w systemie finansowym działa optymalnie: automatycznie, szybko i sprawnie. Globalnie zaskoczyło mnie to, ile jeszcze mam do zrobienia. To pozwala zrozumieć, jak ważna jest nasza praca, która ma diagnozować ryzyka. Mamy, co robić.
W pierwszych dniach pracy zaskoczył mnie korporacyjny slang, np. popularne „Idziemy na calla”. Zdziwiła mnie też bezpośredniość wobec klienta czy mówienie do większości osób po imieniu. Później się do tego przyzwyczaiłem.
Ja jestem po studiach matematycznych i ekonomicznych i to, co mnie najbardziej rozwinęło, to praca z ludźmi. Odkryłem, że kontakt z innymi motywuje mnie dużo bardziej niż praca czysto indywidualna, co nie było dla mnie oczywiste. Zrozumiałem, jak ważna jest komunikacja i współpraca z innymi. Nauczyłem się patrzeć na różne perspektywy i prowadzić projekty. Ścieżka kariery polega u nas nie tylko na tym, że rozwijają się twoje kompetencje twarde, ale przez to, że twoja odpowiedzialność zmienia się w czasie, masz do czynienia z różnymi perspektywami i z czasem jesteś też odpowiedzialny za ludzi i za ich rozwój. Musisz pewne rzeczy przemyśleć i robić to z wyczuciem.
D.R: Zaskakujące i rozwijające było to, że w tej pracy nie ma monotonii. Nie spodziewałam się, że projekty, w których uczestniczę będą tak różnorodne. Jest to niezwykle cenne, szczególnie dla młodych ludzi, którzy nie zawsze wiedzą dokładnie, co będą chcieli robić w przyszłości. W krótkim czasie mogą zapoznać się z przeróżną tematyką i sprawdzić, co najbardziej im się podoba. Bardzo cenny jest też feedback po projektach. Możemy odkryć, że np. sprawdzamy się w czymś, z czego wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy. Świetne jest też to, że wszyscy w naszym zespole są otwarci na dzielenie się swoją wiedzą.