Po krótkim załamaniu w 2009 roku rynek private equity (PE) w Polsce ponownie wkroczył na ścieżkę wzrostu. Inwestycje w udziały lub akcje przedsiębiorstw nienotowanych na giełdzie, z zamiarem odsprzedania ich z zyskiem po kilku latach, są wciąż bardzo atrakcyjną formą lokowania kapitału. Wiele wskazuje na to, że miniony rok był rekordowy pod względem wartości inwestycji PE w Polsce. Na razie brak oficjalnych statystyk, jednak przedstawiciele firm zarządzających funduszami szacują, że kwota ta mogła wynieść nawet ponad miliard euro. Oznacza to powrót wzrostowego trendu obserwowanego do 2008 roku. Z danych Polskiego Stowarzyszenia Inwestorów Kapitałowych wynika, że w 2004 roku firmy zarządzające funduszami zainwestowały w naszym kraju 134 mln euro, w 2006 roku - 303 mln, a dwa lata później aż 633 mln. Spadek odnotowany w 2009 roku był spory - wartość inwestycji wyniosła tylko 268 mln euro - ale na szczęście okazał się on chwilowy.
Wzrost apetytu na inwestycje na niepublicznym rynku kapitałowym w Polsce i Europie Środkowej potwierdza także opublikowany niedawno raport z badań firmy doradczej Deloitte. Biorący udział w ankiecie przedstawiciele funduszy private equity z 18 krajów regionu w większości zadeklarowali, że szykują się do zakupów. Aż 77 proc. z nich skoncentruje się w najbliższym czasie na nowych inwestycjach. Jedna trzecia badanych z kolei przewiduje, że wzrośnie skala realizowanych transakcji. Eksperci Deloitte komentujący wyniki ankiety zauważają, że nastroje uczestników rynku PE nie były tak pozytywne od kwietnia 2007.
- Tak znacząca poprawa nastrojów wynika ze wzmożonej działalności inwestycyjnej w regionie oraz wzrostu PKB w krajach o wysokim potencjale inwestycyjnym, takich jak Polska, Czechy czy Słowacja. Co więcej aż 90 proc. badanych przewiduje, że tak dobra sytuacja utrzyma się lub ulegnie poprawie - podkreśla Oliver Murphy, partner w Dziale Doradztwa Finansowego Deloitte.
Wielkie kwoty, mały rynek pracy
W ślad za dynamicznym wzrostem rynku PE stopniowo zwiększa się zapotrzebowanie na obsługujących te inwestycje pracowników. Nie jest to jednak działalność wymagająca zatrudniania wielkich sztabów specjalistów. Grupa profesjonalistów pracujących w tej branży pozostaje mimo wszystko bardzo wąska.
- Szacuje się, że w całym regionie Europy Środkowo-Wschodniej jest około 150 specjalistów zajmujących się inwestycjami private equity. Wynika z tego, że aż jedną czwartą z tej liczby stanowią pracownicy naszej firmy - mówi Jacek Siwicki, prezes Enterprise Investors, najstarszej w Polsce i jednej z największych firm zarządzającej funduszami PE (w tym venture capital) w naszej części Europy.
Zespół inwestycyjny Enterprise Investors liczy obecnie 40 osób, poza tym ponad 30 osób pracuje w różnych działach wsparcia. Z perspektywy firmy wzrost zatrudnienia o dwóch lub trzech analityków rocznie to niezły wynik, oznaczający co najmniej pięcioprocentowy przyrost. Jednak to niewiele w skali kraju, a szczególnie regionu - trzeba pamiętać, że firmy te działają regionalnie, nie w ramach rynków krajowych. W ciągu roku w branży może przybywać zapewne około kilkunastu miejsc pracy.
W Polsce swoje siedziby lub przedstawicielstwa posiada prawie 40 firm zarządzających funduszami. Pod względem liczby pracowników Enterprise Investors stanowi wśród nich wyjątek. W większości zespoły inwestycyjne dedykowane rynkowi Europy Środkowo-Wschodniej liczą jedynie kilka osób (tak jest np. w Bridgepoint Capital, EQT Partners, Riverside czy Royalton). Siłą rzeczy ten obszar rynku pracy jest więc trudno dostępny.
- Gdy chcemy zatrudnić jednego analityka, w odpowiedzi na ogłoszenie rekrutacyjne otrzymujemy kilkadziesiąt lub nawet ponad sto życiorysów. Możemy pozwolić sobie na wybredność. Z punktu widzenia osoby szukającej pracy właściwie szkoda sobie nami zawracać głowę - komentuje żartobliwie prezes Enterprise Investors.
Prawdziwi komandosi
Wobec tych, którzy mimo wszystko podejmą wyzwanie, poprzeczka wymagań ustawiona jest wysoko. Praca w firmach zarządzających funduszami PE do łatwych nie należy, a zakres niezbędnych kompetencji znacznie wykracza poza wiedzę w obszarze finansów. Inwestycje na rynku niepublicznym to złożone i długotrwałe procesy, każdy z etapów wymaga odmiennego podejścia i umiejętności. Wszystko zaczyna się od poszukiwań firm stanowiących korzystną lokalizację kapitału. Później ich właścicieli zazwyczaj trzeba przekonać do współpracy i wynegocjować jak najlepsze warunki dla inwestorów. Dalej następuje obsługa transakcji kupna udziałów, a po niej długi etap (zazwyczaj 3-7 lat) wspierania i nadzorowania rozwoju danej spółki, co odbywa się najczęściej poprzez aktywne pełnienie funkcji w radzie nadzorczej. Wreszcie następuje wyjście z inwestycji, co wiąże się z ponownymi transakcjami sprzedaży i - najczęściej - z wprowadzeniem spółki na giełdę.
- W trakcie rozmów z kandydatami do pracy często żartuję, że u nas nie jest tak jak w wojsku, gdzie przyjmuje się albo do marynarki, albo do piechoty, albo do lotnictwa. My potrzebujemy prawdziwych komandosów, którzy będą umieli strzelać, jeździć czołgiem i pilotować helikopter. W private equity niezbędne jest holistyczne spojrzenie na biznes, uniwersalne doświadczenie i umiejętności. Nie wystarczy znać się na analizie finansowej. Trzeba też umieć rozmawiać z ludźmi od marketingu i sprzedaży, inżynierami nadzorującymi produkcję czy dyskutować z menedżerami o systemach motywacyjnych - podkreśla Jacek Siwicki.
Konsultanci mile widziani
Dlaczego interdyscyplinarne umiejętności są tak ważne? Odpowiedzi na pytanie, czy inwestycja przyniesie spodziewane zyski, nie wyczyta się tylko z liczb. Sprawozdania finansowe i świetnie opracowane modele rozwoju to jedno. Ale powodzenie jakiegoś przedsięwzięcia i realizacja strategii może zależeć chociażby od tego, czy pracownicy danej spółki są odpowiednio wynagradzani i motywowani oraz czy mają odpowiednie kompetencje. Nawet tak miękkie czynniki jak kultura organizacyjna mają znaczenie. Bez dogłębnego rozumienia przedsiębiorstwa i wzajemnej zależności różnych aspektów zarządzania trudno przewidzieć i kontrolować kierunek jego rozwoju.
Dlatego firmy zarządzające funduszami raczej nie przyjmują w swoje szeregi świeżo upieczonych absolwentów czy studentów. Poszukują specjalistów z minimum trzyletnim doświadczeniem, najlepiej w konsultingu lub bankowości inwestycyjnej. Świetną kuźnią kadr są dla nich m.in. firmy wielkiej czwórki. Im bardziej różnorodne projekty kandydat miał szansę realizować, tym lepiej. Przydatne są praktyczne umiejętności z zakresu audytu, doradztwa finansowego, strategicznego, operacyjnego czy restrukturyzacyjnego oraz szeroko rozumiane doświadczenie transakcyjne. Idealny jest taki specjalista, który nie tylko realizował różnorodne projekty jako konsultant, ale też pracował po stronie klienta i miał okazję poznać te same problemy z wewnętrznej perspektywy przedsiębiorstwa.
Dyplomy i relacje
Choć liczy się przede wszystkim doświadczenie, w tej pracy ważne są także formalne kwalifikacje. Większość profesjonalistów obsługujących inwestycje PE to ekonomiści i finansiści, choć zdarzają się także absolwenci innych kierunków, takich jak informatyka czy marketing. Wysoko cenione są międzynarodowe kwalifikacje zawodowe, zwłaszcza CFA (Chartered Financial Analyst). Część specjalistów z kolei decyduje się zainwestować w mało znaną do tej pory w Polsce kwalifikację CAIA (Chartered Alternative Investment Analyst).
Nawet z prestiżowymi dyplomami nie zajdzie się jednak daleko bez kluczowych miękkich kompetencji. Choć ze stanowiskami związanymi z rynkiem kapitałowym najczęściej wiąże się umiejętności analityczne, prezes Enterprise Investors zaznacza, że chodzi tu o coś więcej.
- Od analityka oczekuje się, by rozłożył jakiś mechanizm na trybiki i powiedział, z czego on się składa. Mnie bardziej zależy na tym, by ta osoba umiała wskazać, co stanowi najważniejsze elementy tego mechanizmu, a co jest tylko dodatkiem czy opakowaniem. To, czego przede wszystkim potrzebujemy, to zdolność syntetyzowania, wyciągania wniosków - podkreśla Jacek Siwicki.
Niezwykle ważne są również zdolności interpersonalne przekładające się na budowanie relacji z ludźmi. W zarządzaniu spółką portfelową uczestniczy się minimum trzy lata. Wymaga to ułożenia współpracy z zarządem, często rozwiązywania sporów i konfliktu interesów. Nieodzowne są umiejętności negocjacyjne.
Od analityka do partnera
Ścieżka kariery w firmach zarządzających funduszami PE składa się z trzech podstawowych szczebli: analityka, dyrektora inwestycyjnego i partnera. Niektóre podmioty wprowadzają pośrednie stanowiska - np. w Innova Capital z analityka awansuje się na associate, w Enteprice Investors z kolei między dyrektorem a partnerem jest jeszcze szczebel wiceprezesa. Im wyżej w strukturze, tym większa jest samodzielność w zarządzaniu spółkami portfelowymi, wzrasta też udział w budowaniu relacji z drugą stroną, czyli inwestorami.
Przy przejściu na pozycję partnera najistotniejsza jest zmiana statusu z pracownika na wspólnika. Taka osoba uczestniczy już w zyskach wypracowanych przez fundusze. W momencie zamykania funduszu (najczęściej po około 10 latach), 80 proc. zysku otrzymują inwestorzy, a firma zarządzająca zatrzymuje 20 proc.. Kwoty do podziału sięgają wtedy nawet dziesiątków milionów euro. Na brak motywacji do rozwoju zawodowego na pewno nie można więc narzekać.