Dress code finansisty jest niesłusznie utożsamiany z gustem przeciętnego przedstawiciela tej profesji. Tymczasem oczywiście nawet księgowy z największą fantazją musi podporządkować się ustalonym w firmie standardom. Jeśli tego nie zrobi może ponieść służbowe konsekwencje.
– Jeżeli pracodawca określi strój wskazany lub niewskazany na danym stanowisku, to noszenie takiego ubrania należy rozpatrywać w kontekście zasad współżycia społecznego, których przestrzeganie należy do obowiązków pracowniczych – mówi Paweł Ziółkowski, ekspert z zakresu prawa pracy i podatków. – Oczywiście pracodawca nie powinien przesadzać. Strój powinien być faktycznie dopasowany do stanowiska. Wtedy łatwiej będzie od pracownika wyegzekwować sposób ubierania się zgodny z wymaganiami. Sięgając do absurdalnych porównań, możemy powiedzieć: księgowy w stroju plażowym może wyglądać wyjątkowo dobrze, ale żądanie przez pracodawcę chodzenia w takim ubraniu po biurze jest po prostu nie na miejscu.
Niezależnie od branży i stanowiska zasady dress code narusza… niechlujność stroju. Nawet najbardziej elegancki garnitur wart miesięczną pensję szefa finansów szkodzi wizerunkowi firmy, jeśli jest poplamiony. Jeśli niedbałość pracowników w tym zakresie przekroczy punkt krytyczny, może się to zakończyć bardzo źle.
– Kiedy pracownik nie zastosuje się do uzasadnionych i dozwolonych wymagań pracodawcy co do jego wyglądu, to oczywiście może się to stać przyczyną zwolnienia z pracy i podstawą odwołania do sądu pracy – mówi Piotr Górny, radca prawny z kancelarii radcowsko-adwokackiej Czyżowski Górny Żukowski. – Można sobie wyobrazić np. zwolnienie pracownika, który kontaktuje się z klientami, a wygląda niechlujnie. Pracownik banku, który ma brudną koszulę, nie przekona klienta, że ten bank jest szacowną instytucją finansową, której warto zaufać.
Skąd się bierze szata finansisty?
Wymagany od pracownika strój jest wypadkową wielu czynników: oczekiwań pracodawcy, komfortu pracy, norm społecznych, a wreszcie także specyfiki stanowiska. Istnieje zasadnicza różnica między tzw. front office i back office. Wielu finansistów nie styka się bezpośrednio z klientami i tym łatwiej się teoretycznie wyłamać z rozpowszechnionego stereotypu "korporacyjnego klona". Muszą oni jednak pamiętać, że dress code wyznacza nie tylko postrzeganie pracowników, ale przede wszystkim, określa wizerunek firmy – także w oczach samych zatrudnionych.
– Przestrzeń pracy wymaga od nas budowania profesjonalnego wizerunku niezależnie od tego czy kontaktujemy się z klientem czy nie – podkreśla Izabela Jabłonowska, stylistka i doradca ds. elegancji, właścicielka Akademii Stylu i Dobrych Manier, wyróżniona przez magazyn Shape tytułem "Kobieta Roku 2012". – Nasz wizerunek ma wpływ na spójny wizerunek całej organizacji, jej filozofii, ideałów.
Wizerunek organizacji musi być spójny i na zewnątrz, i wewnątrz. Dlatego strój niezgodny z zasadami ustalonymi w firmie jest nieodpowiedni, nawet jeśli nie spotykamy się z klientami. Finansista nie może jednocześnie komunikować np. wizerunku poważnego audytora prestiżowej organizacji na zewnątrz i zaniedbanego lekkoducha wewnątrz firmy.
- Pamiętajmy, że dress code to jeden z kanałów komunikacyjnych firmy, zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz – mówi Nina Wadowska, współwłaścicielka Dress&Tie Styling Consultancy, stylistka i Personal Shopper. – W praktyce oznacza to, że nie powinniśmy traktować spotkania z klientem jako "wielkiego wyjścia". Na co dzień również trzeba wyglądać elegancko i profesjonalnie.
Rozweselić finansistę
Czy do poważnego wizerunku instytucji finansowych lub działów finansów przystaje nadal wyłącznie ciemny garnitur?
– Na szczęście nie musimy już trzymać się sztywnych zasad dress code sprzed 20 lat i możemy pozwolić sobie na tzw. "business casual", czyli połączenie stroju biznesowego z codziennym – mówi Nina Wadowska. – Jest tu również trochę więcej miejsca na kreatywność. Odrzucając ciemne garnitury dajemy sygnał, że jesteśmy bardziej nowocześni, przychylni zmianom i elastyczni, a przede wszystkim nie boimy się wyzwań.
Zdaniem stylistów i ekspertów od dress code finansiści mogą nieco ubarwić swój wizerunek nawet wtedy, gdy kultura organizacyjna firmy wymaga od nich stroju podkreślającego prestiż i profesjonalizm. Gdzie jest miejsce na najwięcej kreatywności?
– W bankowości i branży finansowej wybór stonowanych kolorów i unikanie eksponowania indywidualności ma na celu podkreślenie profesjonalizmu – mówi Izabela Jabłonowska. – W przypadku kobiet możemy jednak zastosować 2–3 elementy będące dodatkiem do stroju. Może to być np. cieniowana apaszka, zegarek i delikatne kolczyki na sztyfcie czy dyskretna broszka w klapie żakietu bądź na kieszonce. To firma powinna określić jaki rodzaj ekspresji w stroju jest dozwolony.
Magorzata Kosiak, doradca ds. wyglądu, zdrowa i urody także radzi finansistom podkreślanie swojej indywidualności za pomocą dodatków. Pozwolą wyróżnić się wśród armii "szarych garniturów", a jednocześnie tego, kto dobrze je wybierze, nie narażą na problemy z zasadami dress code.
– Szary, smutny wizerunek biznesowy możemy rozweselić dodatkami. Tu możemy zaszaleć kolorem – mówi Małgorzata Kosiak. – Na przykład kolor czerwony, niedopuszczalny w biznesie w ubraniach, w dodatkach będzie jak najbardziej na miejscu. Czerwony może być np. szalik u mężczyzny, torebka czy buty u kobiety. W biżuterii na zbyt wielkie szaleństwo pozwolić nie można. Panie: delikatne kolczyki, zegarek, pierścionek, obrączka i zawieszka na szyi, panowie: zegarek, obrączka, spinki do mankietów i rodowy sygnet, jeśli ktoś taki posiada.
Nie tylko szata zdobi finansistę
Oprócz stroju normy firmowe można złamać także za pomocą makijażu. Tutaj podstawowe wymagania są dość ujednolicone dla całego biznesu, nie tylko dla finansistów.
– Makijaż biznesowy powinien być bardzo delikatny, podkreślający urodę, bez czerwonych ust i błyszczących brokatów, długich sztucznych paznokci – mówi Małgorzata Kosiak. Podobnie radzi Izabela Jabłonowska: – Makijaż powinien wyglądać minimalistycznie i świeżo przez cały dzień. Standard do matowa skóra, róż dla ożywienia cery lecz bez nachalnych drobinek, matowe pastelowe cienie do powiek i delikatny błyszczyk.
Świat pieniędzy i wielkiego biznesu (nie licząc wielkiego show biznesu) nie ma zaufania do nakłuwania ciała. Dlatego poza standardowym przekłuciem uszu pod kątem kolczyków inne zabiegi z zakresu piercingu lepiej sobie darować lub przynajmniej nie eksponować ich efektów w pracy.
– Uważam, że zarówno w zakresie makijażu, jak i piercingu na ciele, powinniśmy stosować się do zasad, które obowiązują od lat. Słowo-klucz w tym przypadku to skromność – mówi Nina Wadowska. – Im mniej, tym lepiej. W profesjonalnym modelu biznesowego stroju nie ma również miejsca na "bogatą" biżuterię. Firma to nie miejsce na prezentowanie całej kolekcji biżuterii, którą mamy w naszej szafie. Nie możemy również pozwolić sobie na wyzywający makijaż, kolczyk w nosie, czy wielki tatuaż, który inni mogą z łatwością zlokalizować.
…gdy finansista nie zdobi szaty
Czasem mimo najlepszych chęci pracownik, który przykłada się do zasad dress code nie zachwyca wyglądem. Jeśli ma duże kłopoty z cerą, stara się to maskować mocniejszym – a przez to nieakceptowanym makijażem. Nadmierna tusza może powodować, że zalecane w firmie stroje po prostu "nie leżą". Czy pracodawca może zastrzec, że nie chce otyłego księgowego, nawet jeśli ten będzie przychodził do pracy codziennie prosto od stylisty? Teoretycznie byłaby to dyskryminacja ze względu na wygląd. W praktyce jednak na osoby otyłe firma może znaleźć "haczyk".
– Zasadniczo z powodu tuszy nie można formalnie ograniczyć nikomu dostępu do stanowiska pracy, bo tego rodzaju ograniczenie byłoby przejawem niedozwolonej dyskryminacji, w tym przypadku ze względu na wygląd zewnętrzny – mówi Piotr Górny. – Z drugiej strony można wyobrazić sobie sytuację, w której np. znaczna otyłość zdyskwalifikuje kandydata do pracy, lecz nie z uwagi na wygląd, a względy zdrowotne.