Wiadomości|

08.08.2011

Czarna dziura kryzysu wciągnie polskich finansistów?

Jakub Jański

Dalsza redukcja deficytu, przyspieszenie prywatyzacji i przejrzysty monitoring wydatków państwa - to główne wnioski, jakie płyną z raportu naprawczego nt. greckiej gospodarki, opublikowanego przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD).

Ostatnia pomoc unijna niewiele tu pomoże.


Pomimo że w ostatnich kilku tygodniach mogliśmy przeczytać głównie o problemach finansowych Stanów Zjednoczonych, to Grecja wciąż stoi nad przepaścią całkowitego bankructwa. Nawet jeżeli, jak zapewniał niedawno minister finansów, Evangelos Venizelos podczas ogłoszenia raportu OECD, Grecja sumiennie przeprowadzi zalecane reformy, jest wzrost będzie marny - na poziomie 0,6 proc. w 2012 roku. Do tego dochodzą nowe problemy dwóch silniejszych gospodarek strefy euro, Włoch oraz Hiszpanii, które również mogą wpaść w spiralę zadłużenia. Według prognoz Deutsche Bank Research w ciągu najbliższych dziewięciu lat dług publiczny krajów rozwiniętych może sięgnąć średnio nawet 126 proc. PKB.


Jak zatem problemy finansowe krajów określanych mianem PIIGS (Portugalia, Irlandia, Włochy, Grecja i Hiszpania) mogą wpłynąć na pracę szeregowego pracownika sektora finansowo-bankowego. Zapytaliśmy o to ekspertów:


Potencjalny wzrost w departamentach ryzyka i spadek w działach sprzedażowych
Kryzys nadmiernego zadłużenia, jaki dotknął głównie Grecję, Portugalię i Irlandię, bezpośrednio nie dotyczy Polski. Niemniej pośredni wpływ na krajowy system finansowy jest odczuwalny poprzez liczne kanały transmisji. Widać to m.in. po modyfikacji oferty bankowej. Bardziej ryzykowne kredyty walutowe zastępowane są coraz częściej kredytami denominowanymi w złotym. Te tendencje wspierają działania Komisji Nadzoru Finansowego, które są zgodne z tendencjami globalnymi. Obserwujemy globalny spadek dynamiki akcji kredytowej, co może wpływać m.in. na zatrudnienie w działach sprzedażowych, a także wysokość uzyskiwanych przez pracowników wynagrodzeń i premii. Obserwacja licznych zdarzeń, których materializacja kilka lat temu była statystycznie nieprawdopodobna, nasila presję na rozwój efektywniejszych technik zarządzania ryzykiem i w efekcie zwiększa znaczenie osób zatrudnionych w takich działach. Na świecie dyskutowany jest temat ograniczenia wynagrodzeń pracowników w sektorze bankowym, co jednak powinno mieć mniejsze znaczenie w przypadku polskiego sektora finansowego, ze względu na mniejsze dysproporcje w zarobkach. Kryzys stymuluje też zmiany własnościowe. W ciągu ostatnich lat kilka instytucji zostało zmuszonych do sprzedaży w Polsce swoich aktywów, co umożliwiło innym inwestorom, głównie zagranicznym, rozbudowę swoich struktur organizacyjnych poprzez akwizycje. Z punktu widzenia klientów te zmiany mają neutralny wpływ. Na rynku finansowym banki w dalszym ciągu prowadzą bardziej restrykcyjną politykę w zakresie depozytów międzybankowych w dłuższych terminach, chociaż widać w tym zakresie wyraźną poprawę.


Dr Mirosław Budzicki, Specjalista Bankowy w Departamencie Skarbu PKO Banku Polskiego



Wycofanie kapitału i problemy banków w Polsce

Polski pracownik sektora finansowego niestety na co dzień odczuwa problemy, których preludium pojawiło się wraz z upadkiem Lehman Brothers. Czasy rekordowej akcji kredytowej i łatwych pieniędzy odeszły szybciej niż się niektórym wydawało. Przede wszystkim dziś okazuje się, że kłopoty krajów południa Europy mają nie tylko wymiar finansowy, ale w znacznej mierze psychologiczny i systemowy. Ewentualne zawieszenie spłaty zadłużenia i ogłoszenie formalnej niewypłacalności przez Grecję może postawić pod znakiem zapytania sens nie tylko strefy Euro, ale całej Unii Europejskiej. Przecież idea solidarności miała być jej fundamentem, a nowi członkowie, w tym przecież Polska osiągali dzięki temu wielomiliardowe korzyści. Dziś w pewnym sensie role odwracają się i być może oznacza to po prostu przeniesienie środka ciężkości procesu spójności. W takim scenariuszu konsekwencje greckiego kryzysu fiskalnego mogą się w średnim i długim okresie okazać jeszcze bardziej dotkliwe dla polskiej gospodarki i sektora bankowego niż powszechna niepewność i gwałtowne wahania kursów walutowych. Te ostatnie oczywiście dziś szczególnie dotykają kredytobiorców i banki, które uwierzyły w miraż taniego szwajcarskiego pieniądza. W przyszłości jednak taki scenariusz oznaczałby utrzymywanie się w gospodarce trwałej luki kapitałowej, która blokowałby rozwój gospodarczy. Bez coraz większych środków unijnych polskie inwestycje niemal zatrzymałyby się, a w konsekwencji oznaczałby gorsze perspektywy dla działalności bankowej w Polsce. W takiej sytuacji zagraniczne grupy bankowe mogłyby znów zacząć postrzegać polski rynek jako mało perspektywiczny. Wycofanie kapitału i przeniesienie go na nowe rynki lub wycofanie do krajów macierzystych oznaczałoby dalszą konsolidację sektora bankowego, przy jednoczesnej optymalizacji zasobów. Przede wszystkim optymalizacji zasobów kapitału i potencjału kadrowego jako najbardziej kosztotwórczego elementu działalności operacyjnej. Przykładem takiego scenariusza były decyzje irlandzkiego AIB w relacjach z krajowym Bankiem BZ WBK. Wycofanie kapitału do kraju macierzystego w sytuacji przymusowego programu naprawczego nie kieruje się przecież kryteriami wysokiej efektywności i sukcesu rynkowego. Przymusowa wyprzedaż pod egidą ratowania własnej skóry będzie miała walory braku racjonalności. Przypadek AIB, czy ostatnio grupy KBC nie jest wcale taki odosobniony. Dopóki jednak istnieją podmioty gotowe takie dobre biznesy przejąć można powiedzieć, że nic się nie dzieje.


Dr Bogusław Półtorak, Redaktor Naczelny serwisów Bankier.pl



Ograniczenie płynności i mniejsza ekspansywność niektórych banków

W przypadku ogłoszenia restrukturyzacji greckiego długu, największe problemy będą miały greckie, niemieckie i przede wszystkim francuskie banki. Pomimo że francuskie i niemieckie grupy bankowe są obecne na polskim rynku, to ich potencjalne problemy nie przełożą się w sposób bezpośredni na kondycję spółek córek. Warto również podkreślić, że w przypadku ogłoszenia niewypłacalności Grecji, bankowe grupy wcale nie są skazane na problemy. Duże europejskie banki wydają się być częściowo przygotowane na grecką niewypłacalność. Odpisanie nawet 50 proc. wartości obligacji na straty nie powinno wstrząsnąć ich kondycją finansową. Dodatkowo trzeba zauważyć, że bardzo duże zaangażowanie niemieckich i francuskich polityków w ratowanie banków, pozwala twierdzić, że w skrajnie niekorzystnych sytuacjach banki te mogą liczyć na pomoc państwa. W takich okolicznościach, zagraniczne centrale będą jednak zmuszone sprzedawać swoje polskie aktywa. Trzeba jednak podkreślić, że będzie to wyłącznie zmiana właścicielska, a nie upadłość jakiegokolwiek polskiego banku. Z taką sytuacją mieliśmy już do czynienia rok temu, kiedy Allied Irish Banks potrzebując kapitału sprzedał zależny BZ WBK.


W przypadku bankructwa Grecji (bądź co bądź małej gospodarki) możemy mieć do czynienia z tymczasowym ograniczeniem płynności, które spowoduje mniejszą ekspansywność niektórych banków. Ograniczenie zatrudnienia lub wynagrodzenia wydają się być jedynymi instrumentami, jakie mogą być wówczas stosowane przez instytucje. Polskie banki są przedsiębiorstwami wyjątkowo bezpiecznymi i stabilnymi. Sektor bankowy w Polsce suchą nogą przeszedł przez „kryzys płynności" w 2008 roku, nie wydaje się więc, aby „selektywne" bankructwo Grecji mogło mu teraz zagrozić.


Paweł Mielcarek, Analityk Xelion



Potencjalny spadek wynagrodzeń

Przeciętny pracownik sektora finansów na potencjalną niewypłacalność Grecji oraz problemy innych krajów PIIGS patrzy przez pryzmat wpływu danego wydarzenia na wyniki poszczególnych grup finansowych. Skala wpływu zależeć będzie oczywiście od nasilenia problemów. Jeżeli dana instytucja finansowa poniesie straty na konkretnych rynkach, to zarząd dużych grup może próbować „odrobić" ten problem poprzez zwiększoną efektywność w krajach „zdrowych". To może powodować presje na zmniejszanie kosztów w tych krajach, a biorąc pod uwagę to, że w przypadku instytucji finansowych znaczną część kosztów stanowią koszty osobowe - sytuacja taka może mieć negatywny wpływ na zarobki w tych organizacjach.


Innym efektem może być ograniczenie inwestycji w sektorze, co osłabi dynamikę powstawania nowych miejsc. Jeżeli strata wykazana w krajach PIIGS okaże się na tyle wysoka, że zagrażać będzie funkcjonowaniu danej grupy finansowej, nadzór finansowy może naciskać na sprzedaż rentownych oddziałów w krajach nie dotkniętych kryzysem fiskalnym w celu ratowania grupy. Długoterminowe implikacje problemów części krajów z wypłacalnością związane są z możliwością spowolnienie wzrostu gospodarczego w całej lub części UE. Oczywiście przełoży się to na np. dekoniunkturę na rynkach akcji (a więc ograniczy zyski np. domów maklerskich) czy też zwiększy udział zagrożonych kredytów w portfelach banków. W chwili obecnej nie wydaje się jednak, iż wpływ tych wydarzeń na sektor finansowy będzie istotny. Bardziej realne wydają się duże zmiany w funkcjonowaniu unii walutowej niż jej rozpad. Sam kryzys PIIGS, nawet przy założeniu braku „czarnego scenariusza", może generować problemy dla poszczególnych instytucji. Dalsze umacnianie franka, będące pochodną problemów euro, w przypadku banków detalicznych z dużą ekspozycją nominowaną w szwajcarskiej walucie, spowodować może pogorszenie wskaźnika LtV i problemy z jakością portfela. Zyski tych banków spadną, co oczywiście przełoży się na pracowników (np. na premie roczne).


Emilia Gaj, Prezes Agencji Ratingowej AFS



Restrukturyzacja banków i zmniejszenie kosztów zatrudnienia

Ze względu na małe rozmiary greckiej gospodarki nawet „pełne" bankructwo tego kraju nie powinno przełożyć się w sposób bezpośredni na koniunkturę gospodarczą w innych krajach. Gdyby jednak - na skutek gwałtownego wzrostu nerwowości na rynkach finansowych - wystąpił tzw. „efekt domina" i poważniejsze problemy z wypłacalnością dotknęłyby także inne kraje peryferii strefy euro, mogłoby dojść do poważnego kryzysu finansowego. Podobnie bowiem, tak jak miało to miejsce wcześniej w 2008 roku, europejskie banki mogą przestać udzielać sobie nawzajem pożyczek. W czasie poprzedniego kryzysu zjawisko to wywołane było niepewnością odnośnie skali zaangażowania poszczególnych instytucji w ryzykowne instrumenty strukturyzowane oparte na kredytach hipotecznych oraz we współpracę z upadłym bankiem inwestycyjnym Lehman Brothers. Obecnie analogicznym czynnikiem mogą być obawy o skalę poniesionych strat na obligacjach rządów bankrutujących państw. W przypadku realizacji „czarnego scenariusza" kryzys w europejskim sektorze finansowym oznaczałby konieczność dużego dokapitalizowania banków oraz podjęcia działań restrukturyzacyjnych, polegających m.in. na ograniczeniu skali prowadzonej działalności - skutkującym redukcją zatrudnienia, a w niektórych przypadkach również zamykaniem lub sprzedażą części zagranicznych oddziałów.


Ze względu na małe zaangażowanie polskich banków w zagraniczne instrumenty finansowe (w tym w szczególności w obligacje z krajów PIIGS), ewentualna niewypłacalność któregoś z krajów obrzeży strefy euro nie powinna mieć bezpośredniego przełożenia na kondycję finansową krajowego sektora finansowego. Jeśli jednak kryzys zadłużeniowy przybierze większe rozmiary, dla Polski istotne mogą okazać się  jego skutki wtórne - np. w postaci trudności z pozyskiwaniem przez banki finansowania na międzynarodowych rynkach, a także (bardzo prawdopodobnego wówczas) znacznego osłabienia koniunktury gospodarczej na świecie. Pośrednio ucierpiałaby więc również polska gospodarka oraz - w konsekwencji - krajowy system finansowy. Nie pozostałoby to zatem bez wpływu na rynek pracy w sektorze finansowym, bowiem należałoby wówczas spodziewać się istotnych przetasowań właścicielskich wśród banków, a także programów oszczędności kosztów - w tym także kosztów zatrudnienia.


Dr Mirosław Bajda, Dyrektor Generalny Agencji Ratingowej EuroRating

Autor

Jakub Jański

Jakub Jański