Jak przebiegała Pana kariera zawodowa?
Artur Świętoń: Moja kariera zawodowa zaczęła się w Krakowie. Tuż po studiach na Uniwersytecie Ekonomicznym zacząłem pracę jako młodszy księgowy w Lufthansie. Pracowałem tam 10 lat, po czym zmieniłem pracodawcę a także miejsce zamieszkania. Od 9 lat pracuję w Arli w Gdańsku. Zaczynałem od stanowiska Process Manager, zarządzałem procesami w obszarach: zobowiązania, należności, księga główna oraz brałem udział w projektach usprawniających. Następnie zarządzałem większymi jednostkami i departamentami. Moja praca była zawsze mocno związana z finansami i księgowością. Teraz ma ona już nieco inny charakter – od jakiegoś czasu patrzę na ten obszar szerzej, jako na część firmy, która dostarcza szeroko pojęte usługi biznesowe.
Na przestrzeni tych wszystkich lat mogłem poznać wiele obszarów działalności centrum usług biznesowych i przeszedłem chyba wszystkie możliwe szczeble kariery.
Od czego zależały Pana awanse?
Nie jest tajemnicą, co trzeba robić, żeby awansować. Po pierwsze – należy wykonywać swoje zadania najlepiej jak to możliwe i skupiać na nich całą swoją uwagę. Po drugie – należy chętnie podejmować nowe wyzwania i przejmować coraz więcej odpowiedzialności, jeśli jest ku temu okazja. Sektor usług wspólnych rośnie w siłę, potrzebuje coraz więcej zaangażowanych pracowników, którzy chcą zgłębiać to, czym się zajmują i dociekać po nitce do kłębka, skąd coś się bierze i do czego prowadzi.
Trzeba też pewnie lubić to, co się robi, prawda?
Zdecydowanie! Jeśli ktoś nie jest dostatecznie zmotywowany i czuje, że jego poziom zaangażowania spada, nie powinien przechodzić z tym do porządku dziennego, gdyż z czasem może to prowadzić do znużenia czy nawet wypalenia zawodowego. Każdy z nas powinien mieć taką osobistą odpowiedzialność i zadbać o siebie w taki sposób, by cały czas mieć zapał i chęć do tego, by wykonywać swoją pracę.
Zaczynał Pan jako księgowy. Czy później, na dalszych etapach kariery i teraz, gdy głównie zajmuje się Pan zarządzaniem, nie brakowało Panu nigdy tych zadań typowo księgowych?
Właściwie cały czas jestem blisko księgowości, jednak patrzę na nią z innej perspektywy – ze strony sprawozdań finansowych, audytu i rozmów z audytorami na temat wyników. Co więcej, w obszarze finansów od wielu lat praktykujemy metodologię LEAN w sposobie pracy, podejściu do problemów i zarządzania procesem, w związku z czym widzę, co dzieje się w organizacji. Uczestniczę też w warsztatach z zakresu rozwiązywania problemów, które angażują ludzi z każdego szczebla. A poza tym z natury jestem bardzo dociekliwy i zawszę chcę wiedzieć, z jakimi wyzwaniami się mierzymy, więc doskonale wiem, co dzieje się także w tych księgowych obszarach.
Z jakimi zadaniami wiąże się Pana obecna rola?
Nasz oddział w Gdańsku pod względem ilości pracowników jest teraz trzecim największym biurem całej firmy. To wymaga długofalowego myślenia i przygotowania odpowiedniej strategii. Jednocześnie staram się jak najmocniej pokazywać to, jak nasz oddział może przyczynić się do tego, by osiągać strategiczne cele firmy. A na pewno może jeszcze bardziej niż teraz. Fakt, że możemy już postrzegać siebie w takiej roli – nie jako oddział, dostarczający usługi, które można zlecić, ale taki, który jest blisko strategii firmy, ma na nią wpływ i jest jej ważnym elementem – jest dla mnie wielkim sukcesem.
Oczywiście dużo w mojej pracy mam zadań związanych z tym, żeby reprezentować firmę, spółkę, ale też zarząd przed pracownikami i na zewnątrz. Mam też swój zespół i pracuję tak, jak każdy inny lider. Wykonuję takie same zadania, które polegają na tym, by wspierać rozwój pracowników, ustalać wspólnie cele biznesowe, koordynować wdrożenia i utrzymywać z nimi kontakt.
Które zadania należą do Pana ulubionych?
Mam z moim zespołem, w którym są głównie Senior managerowie, takie kwartalne spotkania (review), które często odbywają się poza biurem i trwają zazwyczaj 1-2 dni. Bardzo je lubię i na nie czekam. To jest taki moment, kiedy zatrzymujemy się i dajemy sobie dużo czasu. Agenda tych spotkań nie jest wypełniona w całości, więc nie musimy się stresować, że z czymś nie zdążymy. Zawsze, gdy kończę te spotkania, to mam poczucie, że przynależę do świetnej grupy i daje mi to dużo energii do dalszego działania.
Czy zarządzanie zespołem w sytuacji, kiedy część albo większość pracuje zdalnie, jest wyzwaniem? Jak sobie z tym poradzić?
Sam nie pracuję zdalnie, ale to jest moja osobista preferencja. Największą trudność, jaką widzę w tym sposobie pracy, to ograniczona ilość informacji, którą można się wymienić. Spotkania online są zawsze na jakiś temat. Jeżeli się ich nie zaplanuje, to się nie odbędą. Zupełnie inaczej jest wtedy, gdy przychodzimy do biura, wówczas tych interakcji jest zdecydowanie więcej.
Jeżeli postrzegalibyśmy swoją pracę jako przyjście do pracy, odhaczenie pięciu punktów na liście i zamknięcie komputera, to rzeczywiście – można to zrobić wszędzie. Natomiast jeśli wchodzi w grę jakiekolwiek usprawnienie, to najczęściej jest potrzebna do tego burza mózgów, spojrzenie na temat z różnych stron, wymiana informacji. Uważam, że jakakolwiek zmiana jest dużo trudniejsza, kiedy jesteśmy sami przed swoimi komputerami.
Co uważa Pan za największe wyzwanie na swoim stanowisku?
W tym momencie to, żeby przenieść na operacyjne plany niedawno opracowaną 5-letnią strategię Future26 a także strategię finansową i tę związaną z rozwojem naszego centrum. Wiemy, dokąd chcielibyśmy dojść i co jest ważne, natomiast teraz pozostaje przełożenie tego na konkretne zadania: czym powinienem się zająć i jak zaangażować zasoby firmy w odpowiedni sposób.
W swojej karierze poznał Pan wielu liderów, miał Pan różnych przełożonych. Co tak naprawdę jest najważniejsze w byciu dobrym liderem? Czy potrzebna do tego jest kombinacja odpowiednich cech charakteru?
Uważam, że w byciu liderem nie chodzi o to, kim się jest. Każdy lider może mieć inne cechy charakteru – bywają tacy, którzy są indywidualistami, i tacy, którzy są gwiazdami telewizyjnymi… Dużo ważniejsze niż osobowość i to, jakim się jest człowiekiem, jest podejście do pracy i to, jak się ją wykonuje.
Najważniejsze jest zaufanie i autentyczność, ponieważ bez tego wszystko, co się powie nie miałoby znaczenia. Poza tym myślę, że istotne też jest patrzenie nie na to, co się robi z perspektywy stanowiska, które się piastuje, tylko wpływu, jaki można mieć i dociekanie, jaka jest wartość tego wszystkiego. Każdy pracownik chciałby mieć poczucie sensu wykonywania swoich zadań i rolą lidera jest znajdywać ten cel i pokazywać go zespołowi. A na koniec warto spojrzeć na to, co zrobiliśmy, jaki to przyniosło rezultat i jakie miało znaczenie. To jest bardzo ważne, zwłaszcza w takich obszarach jak finanse, gdy nie widać bezpośredniego efektu naszej pracy.
Ostatnia rzecz, bardzo ważna w pracy lidera, a jednocześnie niezwykle trudna, to skupienie się na kilku ważnych zadaniach czy celach – maksymalnie dwóch czy trzech i nie zwracanie uwagi na pozostałe. Jeżeli będziemy chcieli zrobić wszystko, to nie zrobimy nic. Wybór bywa bardzo trudny, ale jest konieczny.
Jaka jest specyfika pracy w Arli i ogólnie rynków skandynawskich?
Pierwsza rzecz, która się każdemu rzuci w oczy, to power distance (po polsku „dystans władzy”), czyli to, jak postrzegamy przestrzeń pomiędzy szeregowym pracownikiem a liderem. W duńskiej kulturze ten dystans jest mocno skrócony, wszyscy zwracamy się do siebie po imieniu i jest bardzo egalitarnie – mamy taką samą odpowiedzialność za firmę, nawet jeśli zajmujemy różne stanowiska. Arla zachęca pracowników do aktywnego włączenia się w funkcjonowanie firmy i decyzje podejmowane są kolegialnie, co buduje poczucie, że w grupie siła. W naszym oddziale każdy ma wpływ na to, jak wyglądają procesy, jakich narzędzi używamy, co automatyzujemy i jak organizujemy swoją pracę.
Dlaczego praca w Arli mogłaby być ciekawa dla księgowych z doświadczeniem albo osób, które dopiero zaczynają karierę?
Musimy spełniać wymogi finansowo-księgowe, które mamy w danych krajach oraz wymogi międzynarodowych standardów księgowych, ale sami możemy decydować o tym, w jaki sposób wykonujemy obowiązki i jak organizujemy swoją pracę. Myślę, że to może być niezwykle ciekawe z punktu widzenia księgowego, dlatego że księgowość – jak wszystko inne – podlega ciągłym zmianom. To, że możemy w tej zmianie uczestniczyć tak blisko i mieć na nią bezpośredni wpływ, jest bardzo rozwojowe.
Jaką rolę pełnią nowe technologie w Pana firmie?
Olbrzymią! Mamy bardzo dużo nowoczesnych narzędzi, których używamy. Już teraz w swojej pracy wykorzystujemy roboty, sztuczną inteligencję, pracujemy nad zaawansowanymi modelami statystycznymi i do analizy danych. Właściwie to, co nas obecnie ogranicza, to tylko nasze zasoby, jak te rozwiązania zaaplikować szerzej. Trudność sprawia to, by szybko wdrożyć te wszystkie rozwiązania do procesów i przygotowywać je do tego, aby mogły być w jakikolwiek sposób zdigitalizowane. To jest właśnie też jeden z kluczowych elementów naszej strategii – w jaki sposób tę skalę poszerzyć, żeby zmaksymalizować efekt zasobów, które w to wkładamy. W naszym oddziale mamy dział IT, z którym ściśle współpracują także działy finansowe. To pozwala nam na lepszy rozwój obszarów, funkcji, ale też osobisty rozwój pracowników, ponieważ zdarzają się też przejścia pomiędzy działami.
Jaką radę udzieliłby Pan młodym ludziom, którzy zaczynają karierę zawodową?
Po pierwsze – należy szukać obszaru, który nas interesuje, w którym czujemy się dobrzy i starać się znaleźć w sobie wewnętrzną motywację, żeby się tym tematem zainteresować i go zgłębić. Ważne jest też to, by skupiać na jedynie na tym, na co mamy wpływ i być aktywnym, podnosić rękę zawsze wtedy, gdy pojawia się możliwość zaangażowania w jakąś inicjatywę. Co istotne – warto, przynajmniej na początku, polegać na swoim bezpośrednim przełożonym, ponieważ z dużym prawdopodobieństwem jest to osoba, która może mieć dużo ciekawych rzeczy do przekazania ze swojego doświadczenia zawodowego. Na pewno z niejednym podobnym problemem się mierzyła.
Dzisiaj stoi Pan na czele organizacji. Jak może wyglądać dalszy rozwój w Pana przypadku? Czy Pan dalej się rozwija?
Mój rozwój jest ściśle powiązany z cyfrową rewolucją. Nieraz można odnieść wrażenie, że technologicznie każdy z nas jest dużo bardziej zaawansowany w swoim prywatnym życiu niż zawodowym. Wydaje się, że organizacje muszą doganiać wszystkie technologiczne nowinki. Umiejętność zorganizowania się w taki sposób, żeby być zwinnym, móc szybko aplikować te nowości i wykorzystywać je w jak największym stopniu, to jest to, nad czym chciałbym pracować. Myślę, że w tym kierunku będzie podążał mój rozwój, ale na pewno będzie on też mocno związany z tym, co się dzieje dookoła.
Czy branża usług finansowych i biznesowych ma przyszłość?
Jak najbardziej! Pamiętam czasy, kiedy dopiero pojawiał się w Polsce Internet i gdy wszyscy mówili, że pozbawi on miliony ludzi pracy. Dziś wiemy, że była to kompletna bzdura. Podobnie dzisiaj krążą przypuszczenia, że księgowi stracą pracę, gdyż zostaną zastąpieni przez roboty. Jeśli ktoś w to wierzy, to proszę teraz szybko znaleźć dobrego księgowego do pracy, czy do rozliczenia podatkowego działalności gospodarczej. Jest to bardzo trudne. Mamy około setki robotów, automatyzujemy pracę, a mimo to ciągle pojawiają się nowe zadania dla księgowych. Dlatego uważam, że przyszłość w tej branży jak najbardziej istnieje i ona jest raczej świetlana. Przy czym każdy musi być gotowy na zmianę, bo to, że za dwa lata będzie robił coś innego, jest niemal pewne.
Świat zmienia się szybko, a wraz z nim organizacje, co stawia przed pracownikami nowe wyzwania. W momencie, kiedy traktuje się to jako szansę, a nie zagrożenie, to można pozytywnie i ze spokojem spoglądać w przyszłość.