Redakcja: Na początek chciałam zapytać o początki Pani kariery. Wiem, że nie były oczywiste...
Agata Strzelecka: Moja kariera była dość niezwyczajna, jak na bank. Podobnie jak większość naszych pracowników, rozpoczynałam pracę w Alior Banku wraz z jego startem. Zaczęłam od stanowiska specjalisty, czyli praktycznie od początkowego szczebla. Najpierw pracowałam w dziale kadr, a później mój ówczesny szef otworzył mi furtkę do dalszego rozwoju i zaprosił do realizacji różnych projektów – zarówno biznesowych, jak i kosztowych – na poziomie banku. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że nauczyłam się wtedy bardzo wiele. W trakcie tych dziesięciu kolejnych lat mojej przygody z Alior Bankiem kontynuowałam swoją karierę w obszarze operacji. Każdego roku uczyłam się czegoś nowego i nabywałam kolejne umiejętności. Później wystartowałam w konkursie na stanowisko dyrektora całego dużego obszaru operacji. Musiałam przedstawić przed radą nadzorczą moją wizję operacji na najbliższe lata i ten konkurs wygrałam, chociaż uczestnikami byli głównie mężczyźni. Po tym etapie wszystko dość szybko się potoczyło. Uczestniczyłam w głównych projektach Alior Banku, takich jak fuzja z Meritum Bankiem i z Bankiem BPH. Zawsze byłam w nich liderem strumienia operacji, dlatego był to czas szybkiego rozwoju w moim życiu zawodowym. Na koniec zostałam wybrana na stanowisko wiceprezesa zarządu.
Czy ma Pani wykształcenie ekonomiczne?
Tak. Ukończyłam Akademię Górniczo-Hutniczą, kierunek: Zarządzanie kadrami przedsiębiorstwa. Można powiedzieć, że jest to ekonomiczne wykształcenie, natomiast wiedzę praktyczną zdobywałam przez kolejne lata pracy w Alior Banku. To właśnie praktyka najwięcej wnosi w życie zawodowe.
Jak Pani Prezes wspomina okres studiów?
Studentką byłam raczej dobrą, więc wspominam ten czas naprawdę pozytywnie. Wydaje mi się, że zwykle ten okres młodości wzbudza pozytywne wspomnienia.
Kiedy zdecydowała Pani, że bankowość to ten kierunek, w którym chciałaby Pani się rozwijać?
Właściwie to nie do końca była to moja świadoma decyzja. Pracowałam wcześniej praktycznie cały czas w kadrach – czy to w firmie doradczej, czy w przedsiębiorstwie robót budowlanych. Wynikło to bardziej z przypadku, chociaż ostatecznie, rzeczywiście, tę dziedzinę pokochałam.
Alior Bank ma najwięcej kobiet w zarządach spośród wszystkich banków w Polsce. Od czego zależy to, że w jednych bankach pracuje tych kobiet więcej, w innych mniej?
Uważam, że nam, kobietom, jest zdecydowanie trudniej. Wydaje mi się, że nawet w Alior Banku musiałam dwa razy ciężej pracować niż mężczyźni, żeby znaleźć się na stanowisku, na którym się ostatecznie znalazłam. Mimo tego, że kobiety mają często, według mnie, większe kompetencje i empatię, to ciągle pokutuje stereotyp, że jednak gorzej działają w sytuacjach stresowych i nie potrafią negocjować. Tymczasem nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. Empatia, którą kobiety wnoszą, ma bardzo duże znaczenie zarówno w negocjacjach, jak i w projektach restrukturyzacyjnych. Może momentami jesteśmy sobie trochę winne, bo kobiety chyba bardziej unikają podejmowania ryzyka, ale myślę, że to też zmieni się z czasem.
Jakie widzi Pani największe bariery w rozwoju zawodowym kobiet w bankowości?
Myślę, że największą obawę kobiet stanowi to, czy zdołają pogodzić życie prywatne z zawodowym. To jest rzeczywiście trudny obszar, ale przy partnerskim podejściu w domu można to sprawnie połączyć.
Jak wygląda równoważenie życia zawodowego z prywatnym w Pani przypadku?
Zastanawiam się, nad tym, co jest tą definicją równowagi. Od dawna myślę, że nie liczy się ilość spędzonego czasu z rodziną, tylko jego jakość. Znam kobiety, które nie pracują i cały czas przebywają w domu, ale uważam, że wcale nie wnoszą przy tym wielkiej wartości dla dzieci czy dla męża. Często kończy się to tym, że oboje małżonkowie oglądają film na telewizorze, a dzieci grają w gry przez 8 godzin dziennie. Dlatego, moim zdaniem, ta definicja równowagi zupełnie zmieniła teraz znaczenie. Osobiście staram się, jak jesteśmy już wszyscy w domu, spędzić ten czas bardziej efektywnie, realizować nasze wspólne hobby. Bardzo lubimy podróżować i uważam, że czas spędzony w podróży jest cenniejszy niż gdybyśmy spędzili nawet cały dzień z sobą, ale nic wspólnego nie robili. Tu jednak istotne są wspólne, podobne potrzeby oraz ich realizacja.
Jak Pani pracuje się w branży zdominowanej przez mężczyzn?
Nie należy przesądzać, kto lepiej sprawuje się w roli menadżera. Myślę, że i kobiety, i mężczyźni są dobrymi menadżerami. Natomiast pewne cechy na pewno wyróżniają jedną czy drugą grupę. Ta empatia u kobiet zdecydowanie nam trochę pomaga wyczuć partnera, z którym rozmawiamy. Natomiast muszę przyznać, że w gronie naszego zarządu czuję się bardzo dobrze. Moje zdanie zawsze jest wysłuchane przez panów, więc nie dostrzegam dyskryminacji. Wszyscy jesteśmy traktowani równo, po partnersku. To w Alior Banku doceniam najbardziej.
Od czego zależy sukces kobiet w tej branży? Siła charakteru, umiejętności, szczęście?
Na pewno w każdej karierze trochę szczęścia się przyda – choćby po to, żeby być w danym miejscu w odpowiednim momencie. Natomiast na pewno u mnie kluczem do sukcesu było moje duże zaangażowanie i dążenie do realizacji celów.
Uważam, że każda kobieta, która chce coś osiągnąć, musi być w tym nieugięta. Trzeba też trafić na dobrych ludzi – mieć dobrego mentora i osoby, z którymi pracuje się jako podwładnymi. Ja właśnie takich ludzi spotkałam i to jest ta odrobina szczęścia.
Czy zostanie wiceprezesem było Pani marzeniem?
Moim marzeniem jest raczej realizacja celów niż osiągane stanowisko. Tak się złożyło, że to jednak często idzie w parze. Rzeczywiście przyszedł taki moment w mojej karierze, kiedy mogłam albo iść na zewnątrz, bo nic więcej nie mogłam uzyskać w Alior Bank, albo awansować na wiceprezesa zarządu. Wydarzyło się to drugie.
Co najbardziej ceni Pani w swojej pracy?
Najbardziej cenię sobie dużą samodzielność – to, że sama mogę podejmować decyzje i to, że pracujemy na zasadzie partnerstwa. To jest chyba nasz największy wyróżnik. Nadal mamy cechy start-upu, jednak nie jesteśmy jakoś mocno silosowani – współpracujemy ściśle i to chyba powoduje, że ambitne cele osiągamy szybciej niż inni.
Czy bankowość to dobre miejsce dla rozwoju zawodowego kobiet?
Myślę, że dla kobiet, które lubią wyzwania, bankowość jest naprawdę bardzo dobrym miejscem. My się tutaj naprawdę codziennie dużo uczymy i stale zdobywamy nowe kompetencje.
Czy jest jakaś droga, którą poleciłby Pani młodym dziewczynom planującym karierę?
Myślę, że to nie może wynikać z tego, jaki kierunek się skończyło. Praca powinna dawać człowiekowi satysfakcję. Nie powinno być tak, że wstaje się rano z bólem brzucha i myślą: "O Boże, znowu ta orka". Dobrze, kiedy lubi się to, co się robi.
Co więcej, trzeba organizację, w której się jest, zawsze traktować jak swoją, ponieważ to ludzie stanowią wartość firmy. Nie lubię sytuacji, gdy napotykam na swojej drodze osoby, które mówią "Nie będę się starał, bo to nie moje". Taki człowiek nigdy nie dojdzie daleko i wysoko. Naprawdę trzeba podchodzić do tego, jakby to była moja firma i wspólnie budować jej wartość.
Które kobiety były dla Pani inspiracją?
Dla mnie zawsze bohaterką w swoim czasie była Margaret Thatcher – nieugięta dama, która miała przed sobą bardzo trudne decyzje, w sytuacjach stresujących, a jednak była w stanie je podjąć i osiągnęła wielki sukces.
Jakie są Pani plany na przyszłość zawodową?
Kiedyś, w przyszłości, chciałabym mieć coś swojego. Do tego chcę dążyć. Chciałabym sama coś wymyślić i zorganizować, być matką sukcesu, właścicielem, który może pracować na swoim. Ta moja własna ścieżka jest punktem, w którym chciałabym znaleźć się za kilka lat.