W Stanach Zjednoczonych zaczynają powstawać start-upy, które oferują szerokie spektrum usług dotyczących zarządzania aktywami zamożniejszej części społeczeństwa amerykańskiego. Ich usługi są o wiele tańsze od tych, które oferują banki.
Kto skorzysta z pomocy robotów? Odpowiedź brzmi Henry. To termin wprowadzony do branży bankowej przez raport Goldman Sachs (po raz pierwszy tego pojęcia użyto na łamach magazynu "Fortune" w 2003 roku) i oznacza w skrócie tych, którzy posiadają "High Earning", ale są "Not Rich Yet". Henry to zatem akronim obejmujący tę część społeczeństwa, która już niedługo pomnoży swoje dochody i z rozsądkiem już teraz korzysta z dóbr luksusowych. Henrys przeciwstawia się klasycznie pojętej klasie średniej. Henrys zmieniają pojęcie konsumpcji, a ich podejście bliższe jest prosumcji, czyli miszmasz konsumpcji z produkcją. Henrys zwracają ogromną uwagę na pochodzenie i wykonanie produktu, ale zaczynają ignorować marki.
Zobacz oferty pracy w obszarze rynków kapitałowych »
Dla banków to ogromny segment klientów. Już w 2012 roku było ich w Stanach Zjednoczonych ok. 21 milionów, a ich roczne dochody sięgały 250 tys. dolarów.
Henrys mają jednakże jeden mankament. Są przyzwyczajeni do nowych, mobilnych technologii, a banki traktują z rezerwą. Dlatego eksperci przewidują, że w przypadku prywatnej bankowości dojdzie do rozdźwięku. W ramach kompleksowego zarządzania majątkiem banki przejmą górną półkę i jej – w bardziej tradycyjny sposób – będą oferować usługi private banking, takie jak doradztwo inwestycyjne, asset management, wsparcie prawno-podatkowe oraz konsulting przy tzw. transferach międzypokoleniowych, czyli wszystkie kwestie związane ze spadkobiercami fortun tych mniejszych i większych.
Henrys jednakże nie będą chcieli trzymać swojego majątku w przysłowiowej skarpecie i sięgną po najnowocześniejsze rozwiązania technologiczne.
Wojna o klienta dopiero się zaczyna. Na początku marca 2015 roku finansowa korporacja z obszaru fund management - Charles Schwab uruchomiła inteligentną platformę inwestycyjną. Jedno jest pewne - automatyzacja w obszarze inwestycyjnym obniży koszty zarządzania aktywami, a to kolejny policzek wymierzony w doradców inwestycyjnych. Technologia zaczyna atakować banki ze wszystkich stron.
Czy świat finansów będzie potrzebował obszaru inwestycyjnego?
Dowiedz się, dlaczego analityk inwestycyjny to zawód przyszłości. Przejdź do artykułu »