Porównując sytuację osób zwolnionych i tych, których wymówienia umowy o pracę na razie omijają, możemy mieć wrażenie, że ci drudzy są w o wiele lepszej sytuacji. Przecież pracują, zarabiają, nie muszą stawać w obliczu nieznanego. Nic bardziej mylnego. Kryzys dotyka wszystkich. Wcale nie jest łatwiej pracować niczym na wulkanie czy w towarzystwie tykającej bomby, doświadczając przy tym manipulacyjnych komunikatów, że to od nich albo od epidemii zależy, czy uratują swoje stanowisko pracy czy nie. Przecież ci ludzie nie są przyczyną tego, co dotyka nas wszystkich. Zrzucanie na nich odpowiedzialności za aktualną sytuację przedsiębiorstwa jest bardzo nie w porządku. Na dodatek to w niczym im nie pomaga, a wręcz przeciwnie, powoduje frustrację, wzrost napięcia, eskaluje stres, a nawet może być powodem wypalenia zawodowego. Bo cóż może zrobić pojedynczy człowiek, nawet gdyby był herosem wśród pracowników, w obliczu ekonomicznej pandemii, jaka nas obecnie spotyka? Takie komunikaty są nieludzkie i przynoszą odwrotny skutek do zamierzonego. Atmosfera w firmie i tak jest niełatwa, a zasada kija i marchewki z pewnością jej nie polepszy.
Często spotykam się z pytaniem: „jak pozbyć się stresu?”. W tym miejscu muszę zmartwić wszystkich, którzy sądzą, że istnieje jakiś magiczny eliksir albo tajemne narzędzie pozwalające usunąć stres z naszego organizmu i życia. Nic bardziej mylnego.
Stres jest naturalnym towarzyszem wyzwań, rozwoju, nauki i dojrzewania. Nie sposób wieść życia pozbawionego stresu, będzie ono bowiem nudne, monotonne, nijakie, a przecież nie o to w życiu chodzi, prawda?
Mówiąc o stresie wspierającym nasze działania mam na myśli tzw. eustres, czyli stres pozytywny, który, tak jak w przypadku dodatniego bieguna kryzysu, pomaga nam żyć wartościowo i sensownie, osiągać cele, podejmować wyzwania, realizować się zawodowo i spełniać marzenia.
Inna sprawą natomiast jest druga twarz stresu – tzw. dystres, czyli takie zjawisko, w którym bodźce stresogenne oddziaływują na nas nie tylko długotrwale, ale i z podwyższonym natężeniem. Prowadzić to może do stresu chronicznego, który, w przeciwieństwie do eustresu, zmniejsza naszą proaktywność, sprawczość, wyciskając z nas niczym z cytryny soki witalne, radość z wyzwań, satysfakcję z obranej drogi i realizowanych celów.
Jest wiele sposobów na radzenie sobie z tą ciemną stroną stresu, czyli dystresem czy stresem chronicznym. Ja gorąco rekomenduję aktywność fizyczną, zwłaszcza w otoczeniu zieleni na świeżym powietrzu, techniki relaksacyjne, medytację, czytanie książek, prowadzenie dziennika wdzięczności, kontakt ze zwierzętami, przebywanie w pozytywnym, rozwojowym środowisku, taniec, śpiewanie piosenek (koniecznie na głos!, na przykład w samochodzie lub pod prysznicem, jeśli wstydzimy się gdzieś indziej), bliskość z drugim człowiekiem, zabawę z dziećmi, długi, zdrowy, co najmniej ośmiogodzinny sen i właściwą, naturalną suplementację. Nasz mózg, nasze ciało, nasze emocje ogromnie tego potrzebują.
A jeśli stres dokucza aż do takiego stopnia, że zaczyna paraliżować lub wszechogarniać wszystkie aspekty naszego życia, niezbędna jest natychmiastowa pomoc specjalisty. I nie mam na myśli udawanie się w pierwszej kolejności do apteki czy psychiatry, tylko rekomenduję rozpocząć od rozmowy z konsultantem pierwszej pomocy psychologicznej w kryzysie czy psychologiem.
A czego nie polecam? Używek, ekstremalnych zachowań, separacji od ludzi i odrzucania pomocy.