Utrata pracy jako doświadczenie grupowe
Redakcja: Koronawirus pokrzyżował plany wielu pracownikom. Miały być awanse, podwyżki, a częściej są zwolnienia i obniżki pensji. Jak poradzić sobie z utratą pracy? Szczególnie teraz, gdy ten temat dotyczy nie jednostek, a coraz większej liczy osób? I w dodatku pojawił się – dosłownie – z dnia na dzień.
Agnieszka Ostrowska: Obecna sytuacja spowodowała ogromne zmiany w gospodarce nie tylko naszego kraju, ale całego świata. Pracę straciło – i zapewne jeszcze straci – wiele osób. Trudno nawet policzyć ile, gdyż skala zjawiska jest naprawdę potężna. Czyli wydarzyło się coś powszechnego, o globalnym zasięgu. Jedno wydarzenie wpłynęło na wielu ludzi, prywatnie, zawodowo, ekonomicznie. Specjaliści od kryzysu nazywają to kryzysem środowiskowym, czyli dotyczącym i dotykającym większej grupy osób.
Z drugiej strony mamy pojedynczego człowieka, dla którego nie jest pocieszające, że innych też spotkało to samo, co jego. To zrozumiałe. Osoba zwolniona osobiście doświadcza tak poważnego problemu, jakim jest utrata pracy i zarobków. Do tego sytuacja przyszła nagle, bez zapowiedzi, wręcz z dnia na dzień. W pierwszej chwili trudno sobie poradzić z taką zmianą. Nieoczekiwane wydarzenie gwałtownie wpłynęło na życie w jego wielu aspektach, odbierając stabilizację, poczucie bezpieczeństwa czy codzienną rutynę. Nagle stajemy przed faktem, że nic już nie jest takie, jak wcześniej, a życie napisało dla nas scenariusz, którego nie my jesteśmy autorem i wcale nie mamy ochoty się pod nim podpisać. Doświadczamy kryzysu.
Jednak w sytuacji, gdy rzecz dotyczy większej grupy ludzi, takie doświadczenie, choć niewątpliwie bardzo dotkliwe, może być łatwiejsze do przyjęcia, przejścia i poradzenia sobie, niż gdyby dotyczyło tylko nas indywidualnie, a innych oszczędziło. Wszyscy widzimy, że większość firm, a przez to i ich pracowników, doświadcza obniżki pensji, a wielu z nich także zwolnień. Czyli mało kogo to ominęło. Gdy zdamy sobie z tego sprawę, mamy zrobiony pierwszy krok w stronę pogodzenia się z tym, co nas spotkało. A to otwiera możliwości poszukania rozwiązań. W tym momencie może jeszcze ich nie widzimy, ale one są.
Strategie wyjścia z kryzysu
Osoba, która zostaje zwolniona traci pewność siebie i poczucie własnej wartości. Robi swoisty rachunek sumienia i zastanawia się, co zrobiłem lub zrobiłam nie tak i dlaczego właśnie ja. Czy lepiej nieustannie odganiać takie myśli jak natrętną muchę, czy może – zmierzyć się z takimi pytaniami i mieć to już za sobą?
I tu właśnie z pomocą przychodzi doświadczenie kryzysu środowiskowego, czyli takiego, gdy taka dramatyczna sytuacja spotyka nie tylko jedną osobę. Choć nie jest jej lekko, to ona widzi, że pracę stracili też inni – część kolegów z pracy, współpracownicy, nierzadko też przełożony. Zewsząd słyszy o powszechności tego zjawiska, mówią o tym media, huczy Internet, dyskutują znajomi. Efekt skali w tym przypadku zdecydowanie działa na jej korzyść, pomagając łatwiej przejść trudne doświadczenie.
Zgadzam się, że niezależnie od przyczyny utraty pracy, nasza pewność siebie i poczucie własnej wartości maleje. Roztrząsamy po wielokroć to wydarzenie, nie tylko analizując, co zrobiliśmy nie tak, ale też „gdybając”, jak sprawy potoczyłyby się inaczej, gdybyśmy wcześniej w jakiejś sytuacji, rozmowie, mailu czy projekcie zajęli inne stanowisko czy inaczej się zachowali. Taka jest natura ludzka i każdy, nawet jeśli się do tego głośno nie przyznaje, przechodzi takie myśli i doświadcza takich trudnych emocji.
One oczywiście z jednej strony są dokuczliwe, niczym przywołana w pytaniu „natrętna mucha” męczą i odbierają nam spokój, z drugiej strony możemy potraktować je konstruktywnie. Bo choć zapewne przyczyna naszego zwolnienia w przypadku globalnego kryzysu ekonomicznego spowodowanego przez Covid-19 nie leży po naszej stronie, nie uciekniemy od tych wątpliwości i pytań o nasz bezpośredni udział w takiej, a nie innej decyzji naszej firmy. I jeśli znajdziemy w naszym zachowaniu czy postawie coś, z czego nie jesteśmy do końca zadowoleni, możemy podejść do tego dwojako: albo głęboko i na długo zanurzyć się w naszym bólu, albo wykorzystać tę autoanalizę do rozwoju, by w przyszłości w nowej pracy postąpić inaczej – rozważniej, dojrzalej, przenikliwiej, spokojniej etc.
Ponieważ nie jest łatwo przejść ten proces samemu, warto poszukać wsparcia. Nie trzeba od razu sięgać po pomoc specjalisty. Jeśli mamy w swoim otoczeniu choć jedną osobę, do której mamy zaufanie i wiemy, że może nas wysłuchać, nie oceniając przy tym, tylko dając nam przestrzeń do podzielenia się swoimi emocjami, myślami czy samopoczuciem, porozmawiajmy z nią. Natomiast jeśli nie mamy takiej osoby, lub obawiamy się, że nasi bliscy nie zrozumieją tego, co przeżywamy, skorzystajmy z pomocy profesjonalisty, który zajmuje się kryzysem – w tym wypadku najlepszą i najszybszą opcją jest spotkanie z konsultantem pierwszej pomocy psychologicznej w kryzysie czy coachem kryzysowym. Nawet jedna rozmowa może pomóc spojrzeć inaczej na nasze doświadczenie, uspokoić emocje i przekierować myśli i działania w stronę dobrych rozwiązań.
Jak wspierać zwolnionych znajomych
Co można powiedzieć osobie, która straciła pracę nie dlatego, że źle wykonywała swoje obowiązki, ale tylko dlatego, że był to jedyny ratunek dla firmy? Jak można jej pomóc?
To ważne pytanie wskazuje na dylematy, przed jakimi stanęła obecnie większość firm podejmujących decyzje o rozstaniu z pracownikami. W sytuacji powszechnego kryzysu, podobnie jak miało to miejsce w 2008 roku, tylko że dziś mamy do czynienia z większą skalą, z reguły pracę traci się nie dlatego, że źle wykonuje się swoje obowiązki, ale że sytuacja rynkowa zmusza firmę do takiej radykalnej decyzji. To jest być albo nie być dla firmy. Często nie wystarczy jedynie obniżka pensji pracowniczych, tylko potrzebne jest bardziej drastyczne narzędzie jakim jest redukcja etatów. Rozmawiałam ostatnio z menadżerką międzynarodowej korporacji z branży finansowej, w której pracę straci aż 50% kadry pracowniczej. Czy można tu mówić o źle wykonywanej pracy czy błędach pracowników? Nie! To nie taka sytuacja. W tym przypadku firma nie ma innego wyjścia. Albo przeprowadzi tę redukcję, albo przestanie istnieć. Ta moja znajoma, zmuszona przeprowadzić te zwolnienia, staje przed ogromnym dylematem. Ma świadomość, że los wielu pracowników i ich rodzin zależy od decyzji zarządu tej firmy. Bardzo to przeżywa, twierdząc, że jest to o wiele boleśniejsze dla niej, niż gdyby to ona miała być zwolniona.
Inną ważną kwestią jest drugi człon pytania, czyli jak można pomóc zwalnianej osobie. Wiele zależy od świadomości i możliwości szefów firm. Jeśli są w firmie programy outplacement, czyli finansowe, doradcze i edukacyjne wsparcie pracowników w tej trudnej sytuacji, to wspaniale. Gorzej, gdy takich możliwości brak, co zapewne dotyka firm mniejszych – mikro, małych i średnich. Dobrze gdy właściciel firmy zadba chociaż o godną odprawę, wspaniale gdy zapewni zwalnianym pracownikom wsparcie w osobie mentora i coacha, najlepiej kryzysowego, lub choćby konsultanta pierwszej pomocy psychologicznej w kryzysie. W mojej pracy spotykam się z rozmaitymi scenariuszami. Są pracodawcy, których stać na takie instrumenty dla odchodzącej kadry, ale brak im świadomości, jak niezmiernie jest to ważne i potrzebne tym ludziom, by jak najbezpieczniej przeszli od utraty pracy do odnalezienia się w nowej sytuacji i poradzenia sobie z nią w sposób pozytywny. Są też tacy, którzy bardzo by chcieli pomóc swoim pracownikom i sfinansować sesje i konsultacje ze specjalistą od kryzysu, ale nie mogą sobie na to pozwolić. Idealnie, gdy świadomość szefa spotyka się z jego możliwością finansową. Na brak świadomości ciężko coś od ręki poradzić, natomiast świadomemu, ale nie posiadającemu wystarczających środków finansowych szefowi polecam poszukanie dla odchodzących pracowników chociaż konsultanta pierwszej pomocy psychologicznej w kryzysie. Przy niedużym nakładzie środków nie tylko można pomóc drugiemu człowiekowi i mieć udział w jego rozwoju, a markę swojej firmy budować na humanistycznych wartościach.
Natomiast jeśli firma nie wychodzi z inicjatywą pomocy zwalnianemu pracownikowi w bezpiecznym przejściu przez kryzys, jaki go dotyka, dobrze by osoba tracąca pracę wzięła odpowiedzialność za siebie w swoje ręce i – jeśli tego potrzebuje, a tak zazwyczaj jest – samodzielnie poszukała wsparcia w tej sytuacji. Nie warto zostawiać siebie bez pomocy, bo cena za nieprawidłowo przeżyty kryzys może być zbyt wysoka w porównaniu do niewielkich kosztów, jakie trzeba ponieść, by kilka razy spotkać się ze specjalistą od kryzysu.
Wyjście z kryzysu obronną ręką
Czy można kryzys przekuć w lepsze życie?
Oczywiście że tak. Tu dotykamy rozwojowej mocy kryzysu. Bo kryzys, gdy się go odpowiednio przejdzie, może być fantastyczną trampoliną do lepszego życia zawodowego, osobistego, rodzinnego, finansowego, duchowego etc. Każda trudna sytuacja, z jaką się mierzymy w życiu, a zwłaszcza jest to kryzys, nosi w sobie dwa bieguny – biegun dodatni i biegun ujemny.
Gdy spojrzymy na kryzys jak na szansę od losu, by coś zmienić w naszym życiu, wkroczymy wówczas na ścieżkę poszukiwań rozwiązań, a ta najczęściej prowadzi w kierunku rozwoju, nowych możliwości, nieoczekiwanych zdarzeń, spotkania właściwych, wspierających ludzi.
I gdy potem spojrzymy wstecz na te chwile, gdy doświadczaliśmy kryzysu, zobaczymy może niełatwą, ale wartościową drogę, która doprowadziła nas do miejsca, w którym obecnie się znajdujemy. Oczywiście niełatwo jest przejść ten proces samemu, warto dać sobie szansę i skorzystać z pomocy odpowiedniej osoby, takiego kryzysowego przewodnika.
Mam wiele na to dowodów nie tylko z praktyki zawodowej, ale i swojego osobistego doświadczenia. Wiele lat temu dwukrotnie straciłam pracę po urodzeniu dzieci w momencie, gdy musiałam wrócić do pracy, bo po prostu potrzebne były pieniądze na życie. Raz zwolniła mnie duża korporacja, raz mała, rodzinna firma. W obu przypadkach bez żadnych ochronnych instrumentów, poza skromną, przysługującą mi odprawą. Początkowo wydawało mi się, że to koniec świata, że nie poradzę sobie, bo jak znajdę nową pracę, kto będzie chciał zatrudnić mamę rocznej dziewczynki czy dwóch dziewczynek w wieku przedszkolnym? Jednak finalnie znajdowałam lepszą pracę i byłam potem wdzięczna tamtym firmom, że decyzją o rozstaniu ze mną zmusiły mnie do szukania lepszej, ciekawszej i bardziej perspektywicznej pracy, związanej z moimi zainteresowaniami i wykształceniem. Dziś, patrząc wstecz, jestem pewna, że nie byłabym tu gdzie jestem, gdyby nie tamte zwolnienia z pracy, bo nie wiem, czy zdołałabym wówczas wykrzesać z siebie na tyle odwagi, by samej podjąć decyzję o zmianie. Najprawdopodobniej nie pisałabym tych słów.
Jak widać kryzys może być darem od losu, pod warunkiem, że podejdziemy do niego proaktywnie. Bo jeśli nie, to może dosięgnąć nas drugie oblicze kryzysu – jego ujemny biegun. A tego doświadczenia nikomu nie życzę. Nieprzepracowany kryzys może być przyczyną długotrwałego bezrobocia, depresji, rozwodów, ryzykownych zachowań, nałogów, a nawet prób samobójczych. Nie opłaca się więc zostawiać kryzysu samego sobie i narażać siebie i bliskich na wpływ jego destrukcyjnych sił.
Dziękuję za rozmowę.