REDAKCJA: Kiedy uzyskał Pan kwalifikację CIMA?
Viktor Kargin ACMA, CGMA: Tytuł CGMA uzyskałem w maju 2020 roku, po sześciu latach od rozpoczęcia kwalifikacji.
Czy pamięta Pan przebieg egzaminów?
Zaczynałem jeszcze od egzaminów w wersji papierowej. Później zdawałem już egzaminy na komputerze. Pamiętam, że były dla mnie bardzo ciekawe pod kątem przedstawianych zadań – czułem się tak, jakbym był na rozmowie kwalifikacyjnej i musiał zademonstrować swoją wiedzę i umiejętności.
Specyfiką CIMA są egzaminy case study, oparte na studium przypadku konkretnej firmy. Sprawdzają one praktyczne doświadczenie zdającego oraz wiele umiejętności, które nabywa się podczas zdobywania kwalifikacji. Symulują bowiem prawdziwe obowiązki służbowe, np. zrobienie wskazanego raportu czy przesłanie szefowi notatki, zawierającej konkretne informacje. A wszystko to na bazie materiału pre-seen, z którym trzeba zapoznać się jeszcze przed egzaminem, żeby poznać specyfikę firmy, oraz na podstawie dalszych informacji otrzymanych podczas egzaminu.
Po przejściu wszystkich egzaminów, aby zdobyć tytuł CGMA, trzeba jeszcze wypełnić aplikację członkowską, tzw. PER. Jest ona o tyle ciekawa, że pozwala spojrzeć z szerszej perspektywy na swoją karierę zawodową i zobaczyć, jak wiele zmieniło się w trakcie zdobywania kwalifikacji.
Dlaczego zdecydował się Pan zdobyć tę kwalifikację?
Po kilku zmianach pracy zdałem sobie sprawę, że doświadczenie zawodowe, jakie do tego czasu zdobyłem, nie jest wystarczające dla założonego przeze mnie tempa rozwoju osobistego i zawodowego. Pomyślałem, że muszę zacząć się dodatkowo uczyć. Zacząłem szukać odpowiedniej kwalifikacji i, trochę przez przypadek, natknąłem się na CIMA. Po sprawdzeniu sylabusa stwierdziłem, że jest to coś, co pomogłoby mi uzupełnić pewne luki kompetencyjne. Zdobywanie kwalifikacji było więc dla mnie formą przygotowania do zrobienia kolejnego kroku w karierze zawodowej.
Czy wiele osób z Pana branży posiada taką kwalifikację?
Niewiele osób ją posiada, choć zainteresowanie nią jest spore. Myślę, że dużo osób nie dostrzega jeszcze wartości takiego trzeciego filaru edukacji – kształcenia profesjonalnego jako kontynuacji dla zdobytego wykształcenia akademickiego i doświadczenia zawodowego.
Jak przygotowywał się Pan do egzaminów? Jak wyglądał cały proces?
Przygotowywałem się samodzielnie z pomocą podręczników, posiłkując się też materiałami online, takimi jak np. ćwiczenia na bazie poprzednich egzaminów i testy. Ten proces był dla mnie ekscytujący, bo uczyłem się i robiłem coś nowego. I był to krok w stronę wymarzonego celu. Odczuwałem oczywiście lekki stres przed egzaminami, ale byłem też bardzo podekscytowany podczas oczekiwania np. na wyniki objective tests (testów obiektywnych), które otrzymywało się już półtorej godziny po egzaminie.
Miałem też wsparcie rodziny – żona czasem przypominała mi, że warto byłoby zrobić kolejny ruch. To, co u mnie się też bardzo sprawdziło, to rezerwowanie terminów kolejnych egzaminu, np. za półtora czy dwa miesiące. Posiadanie konkretnej daty pomagało bowiem w zmotywowaniu się do nauki, a później - w jeszcze bardziej wytężonych przygotowaniach.
Czy pamięta Pan, który egzamin albo zadanie na egzaminie sprawiło Panu największą trudność?
Mój pierwszy case study. Egzaminy te wymagają szczegółowego wczytania się w przedstawione w nim zadania i pełnej odpowiedzi – jeśli jesteśmy proszeni o trzy elementy, to wszystkie trzy musi zawierać odpowiedź. Po tym egzaminie musiałem się dogłębnie zapoznać z sugerowaną odpowiedzią, bo na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że dobrze odpowiedziałem. Ale okazało się, że nie uwzględniłem wszystkich elementów. Więc najtrudniejsze było spojrzenie na zagadnienie kompleksowo, a nie tylko wybrane fragmenty.
Co może być pomocne w przygotowywaniu się do egzaminów?
Wiem, że może to trochę dziwnie zabrzmieć, ale – według mnie – zdrowa konkurencja. I czerpanie inspiracji z rozwoju osób z otoczenia. Mogą one nawet zdobywać inną kwalifikację, ale ważne, że swoim dążeniem będą nas motywować. Może to też pozwolić w bardziej obiektywny spojrzeć na swoje tempo przygotowań i kolejne etapy zdobywania kwalifikacji.
Nieocenione jest również wsparcie pracodawcy – zachęcenie z jego strony i motywowanie pracownika, który chce się rozwijać i zdobywać dodatkową wiedzę, a przy tym dostrzeżenie w tym sensu i wartości dodanej. To sprawia, że pracownik ma poczucie, że jest doceniany i że to, co robi pozytywnie wpływa na jego wizerunek w pracy.
Jak posiadanie tej kwalifikacji przydaje się w Pana pracy?
Tytuł CGMA przy nazwisku robi wrażenie, ale to, co najważniejsze to fakt, że dzięki kwalifikacji zdobyłem szersze spojrzenie na działalność biznesowo-finansową.
Teraz, gdy w pracy pojawi się jakieś kompleksowe zagadnienie, to o wiele lepiej rozumiem cel podejmowanych czy planowanych działań, co znacznie pomaga w ich wykonaniu. Zauważam też dużo więcej niuansów.
Dlaczego, Pana zdaniem, warto zdobyć kwalifikację CIMA?
Przede wszystkim posiadanie dyplomu CIMA zwiększa wartość pracownika na rynku pracy. Kwalifikacja jest dowodem na to, że pracownik jest zmotywowany do rozwoju i chce brać udział w tworzeniu szerszej wizji przedsiębiorstwa.
Co więcej, wiedza zdobyta w trakcie zdobywania kwalifikacji sprawia, że jeśli w pracy pojawi się jakieś nowe zagadnienie, wyniknie nowy problem, czy nawet ktoś zechce zmienić pracę i obrać inną drogę kariery w finansach, to posiada odpowiednie, kompleksowe przygotowanie do tej zmiany. CIMA oznacza bowiem znaczne poszerzenie horyzontów i daje możliwość zademonstrowania swojej wiedzy i umiejętności, nie tylko nabytych w danej firmie, ale dużo szerzej.
Dziękuję za wywiad.