Czym jest świat lustrzany?
Świat lustrzany został uznany za megatrend 2024 roku przez Infuture Instutite. Termin ten oznacza dokładne cyfrowe odwzorowanie realnego świata. Razem z rozwojem technologicznym zwiększa się powszechność i istotność tego zjawiska.
O świecie lustrzanym, czyli „mirror world”, już na początku lat 90-tych mówił amerykański naukowiec David Gelernter. Przewidywał on, iż z biegiem czasu realna rzeczywistość będzie miała swoje dokładne odzwierciedlenie w sieci. Nie mylił się.
W internecie znajdziemy wszystkie istniejące w rzeczywistości miejsca (np. używając Google Maps), obiekty, a także… Nas samych, gdyż zdecydowana większość z nas przenosi swój wizerunek i swoje życie, prywatne oraz osobiste, do sieci. W świecie lustrzanym odbijają się także wszelkie codzienne aktywności lub aspekty realnego świata takie jak: biznes, polityka, rozrywka, edukacja.
Metafora lustra ma na celu także ukazanie iluzji i gry pozorów. Tak jak odbicie w lustrze, przedstawiony w internecie świat, choć do złudzenia podobny do tego, który widzimy na co dzień, nie jest prawdziwy.
Tworzenie wirtualnego wizerunku a kariera
Główne narzędzie, które wykorzystujemy do kreowania swojego „ja” w sieci, to oczywiście media społecznościowe. Chociaż LinkedIn powstał stosunkowo wcześnie w porównaniu do innych najpopularniejszych platform (strona rozpoczęła działalność w 2003 roku, podczas gdy na przykład Facebook wystartował w roku 2004, a Instagram dopiero w 2010), to bardzo długo social media kojarzyły się raczej z kreowaniem swojego osobistego, a nie profesjonalnego wizerunku.
Odnowienie kontaktów ze znajomymi ze szkoły, publikowanie zdjęć z wakacji, dzielenie się opiniami na temat ostatnio obejrzanego filmu czy przeczytanej książki – media społecznościowe od początku dawały nam szereg możliwości na jak najlepsze przedstawianie samych siebie wobec bliższych i dalszych znajomych, najczęściej poprzez ukazywanie, co robimy w wolnym czasie.
Obecnie jednak coraz większą wartością płynącą z widoczności na portalach społecznościowych staje się pomoc w rozwijaniu kariery. Już nie tylko LinkedIn, ale także Facebook, Twitter lub nawet strony początkowo kojarzone jedynie z rozrywką, takie jak YouTube, Instagram i TikTok często używane są, aby wykreować swój wizerunek nie jako interesującej, towarzyskiej osoby o barwnym życiu osobistym, ale profesjonalnego i otwartego na współpracę specjalistę w swojej dziedzinie. To w rezultacie ma przynieść nam nowe oferty pracy i szanse do rozwoju zawodowego.
Czytaj: Jak dbać o personal branding w branży finansowej?
Internetowe "ja" – jak może pomóc nam w pracy?
Oczywiście, z tworzeniem swojego „cyfrowego bliźniaka”, czyli internetowego „lustrzanego odbicia” łączy się szereg wad i pułapek – nie oznacza to jednak, że należy stronić od tej formy szukania pracy i nawiązywania kontaktów.
Weźmy pod uwagę na przykład, jak na przestrzeni lat zmienił się proces poszukiwania pracy: internet zastąpił gazety czy niezapowiedziane odwiedzanie pracodawców z plikiem wydrukowanych CV w rękach, co ostatecznie okazało się być wygodniejszym i bardziej efektywnym rozwiązaniem. Tak samo możemy potraktować portale społecznościowe – jako narzędzie, które, odpowiednio wykorzystywane, może nam pomóc osiągnąć cel.
Przemyślane i konsekwentne tworzenie swojego profesjonalnego wizerunku to szansa na częściową kontrolę nad tym, jak może postrzegać nas potencjalny pracodawca oraz koledzy i koleżanki z branży.
Podczas rozmowy kwalifikacyjnej mamy maksymalnie kilkadziesiąt minut, aby pokazać się z jak najlepszej strony i zaimponować rekruterowi swoją wiedzą i doświadczeniem, a wszystko to w obcym otoczeniu, mniejszym lub większym stresie i z bardzo krótkim czasem na zastanowienie się nad swoimi wypowiedziami. Po spotkaniu często, z powodu tych lub innych niesprzyjających czynników, czujemy, że sposób, w jaki się zaprezentowaliśmy, nie odzwierciedla tego, jak dużo umiemy i jak dobrymi pracownikami moglibyśmy być, gdyby dano nam szansę.
Tworząc swój profil na mediach społecznościowych, mamy znacznie większą kontrolę nad tym, jak się prezentujemy i co możemy o sobie przekazać. Dzięki temu rekruter może „poznać” nas jeszcze przed rozmową, a podczas spotkania możemy bazować na rzeczach, których zdążył się już o nas dowiedzieć. Dobrymi narzędziami do kreowania swojej profesjonalnej marki w internecie mogą być również wpisy na blogach i stronach internetowych.
Kolejną zaletą widoczności w mediach społecznościowych jest budowanie rozpoznawalności na przyszłość. Przed ewolucją tego typu portali proces szukania nowej pracy rozpoczynał się po świadomym zdecydowaniu się na ten krok. Dziś na każdym etapie kariery mamy możliwość w zaciszu własnego domu budować swoją osobistą markę i szukać kontaktów z osobami z branży, co może zdecydowanie ułatwić proces zmiany posady jeszcze zanim będzie nam to potrzebne.
Portale społecznościowe takie jak LinkedIn, stworzone specjalnie do nawiązywania kontaktów zawodowych, umożliwiają także rzadko wcześniej spotykany obrót ról: dzięki dużej obecności rekruterów i headhunterów zdarza się, że to nie my zgłaszamy się do pracy, ale oferta pracy zgłasza się po nas.
Mówiąc o dobrych stronach korzystania z mediów społecznościowych w celach zawodowych, nie sposób nie zwrócić uwagi na networking, czyli budowanie sieci kontaktów i nawiązywanie znajomości biznesowych.
Chociaż zarówno samo pojęcie, jak i jego praktyczne funkcjonowanie, istniało na wiele lat przed internetem, to powszechny dostęp do sieci i pojawienie się social mediów zrewolucjonizowały jego możliwości. Aby rozpocząć kontakt z interesującą osobą, z którą chcielibyśmy nawiązać współpracę, nie musimy wypatrywać jej na wydarzeniach biznesowych czy prosić o pomoc wspólnych znajomych – wystarczy w dowolnej chwili wysłać jej krótką wiadomość.
Promocja siebie w świecie cyfrowym – złe strony i pułapki
Przesadne dbanie o swój wirtualny wizerunek wiąże się jednak z ryzykiem, związanym przede wszystkim z komunikacją oraz zdrowiem psychicznym.
Jak zostało już wspomniane wcześniej, nawet najdokładniejsze lustrzane odbicie nie jest prawdziwą wersją tego, co znajduje się przed lustrem. Wszystko to, co widzimy w „świecie lustrzanym” jest wyidealizowaną, nieistniejącą w rzeczywistości wersją danego obiektu – czyli, w tym wypadku, człowieka. Specyfika mediów społecznościowych polega na uwydatnianiu zalet oraz ukrywaniu wad, co niesie ze sobą szereg pułapek i potencjalnych problemów, takich jak:
Ukazanie siebie w zbyt dobrym świetle – to dość paradoksalne, bo przecież w prawdziwym życiu bardzo często brakuje nam pewności siebie i odwagi, aby głośno mówić o swoich sukcesach. Media społecznościowe – zarówno te związane z życiem zawodowym, jak i prywatnym – kierują się jednak odmienną, dość nienaturalną w realnym życiu niepisaną zasadą: odzywamy się prawie tylko wtedy, kiedy mamy się czym pochwalić. O porażkach mówimy albo wcale, albo dopiero wtedy, kiedy już z nich wyszliśmy i możemy pochwalić się, jak to zrobiliśmy.
Nie wiadomo, czy trend ten kiedykolwiek się zmieni. Trudno będzie z nim walczyć – nikt przecież nie chce narażać siebie i swojego wizerunku. Dobra wiadomość jest taka, że aby nadać naszemu internetowemu „ja” trochę realizmu, nie musimy informować nikogo o swoich gorszych dniach czy porażkach. Wystarczy nie kłamać.
Brzmi to bardzo banalnie, ale podczas gdy wiemy, że stuprocentowe kłamstwa bardzo szybko wychodzą na jaw, to koloryzowanie rzeczywistości przychodzi nam o wiele łatwiej. Warto się tego wystrzegać, jeśli nie chcemy, aby ktoś, kto poznał nas w internecie, był nami rozczarowany na żywo.
Poczucie presji – może się zdarzyć, że ktoś, kto rozpoczął proces budowania swojej marki osobistej w mediach społecznościowych, nigdy nie będzie do końca zadowolony z rezultatów. Podczas zaangażowania w ten proces mogą zadręczać nas pytania takie jak: Czy robię to wystarczająco dobrze? Czy jestem na bieżąco z trendami? Jak mój ostatni wpis czy zdjęcie postrzegają inni? Czy mam wystarczająco dużo obserwujących? Co mogę robić lepiej?
To wszystko dobre pytania, jeśli zadamy je sobie raz na jakiś czas i potraktujemy je jako motywację do zmiany oraz ulepszenia profilu. Problem zaczyna się, gdy prezencja w internecie stanowi źródło stresu.
Porównywanie się i zazdrość – to bezpośrednia konsekwencja wspomnianej już wcześniej charakterystyki mediów społecznościowych. Ukazywanie siebie samego i swojego życia w samych superlatywach sprawia, że jesteśmy stale zazdrośni o ludzi, którzy tak naprawdę… nie istnieją.
Nie chodzi tutaj o boty czy fake konta. Mowa o osobach, które, podobnie jak my, korzystają z portali pod swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem, ale ich kreacja pozostawia w naszych głowach obraz kogoś, kogo tak naprawdę nie ma, gdyż niczyje życie nie składa się z samych sukcesów i przyjemności.
Za zniekształcone postrzegania świata, ciągłe porównywania się do innych, zaniżone poczucie własnej wartości i wiele innych czynników, które negatywnie wpływają na nasz stan psychiczny, odpowiadają tak naprawdę wszystkie media społecznościowe, nie tylko te związane z życiem zawodowym. Jednak znajdujące się tam treści często dotyczą tematów, które dla wielu osób są szczególnie drażliwe, takie jak: zarobki, awanse, produktywność, perspektywy rozwoju.
Spędzając dużo czasu w mediach społecznościowych bardzo trudno pozostać zupełnie bez uszczerbku na naszej samoocenie. Potrzebny jest do tego niemały dystans, a czasami aktywne przypominanie sobie o tym, że każda z osób, której zazdrościmy, ma niewidoczne dla nas problemy, wady i swoje własne kompleksy.
Ograniczona prywatność – udostępniając osobiste informacje, należy pamiętać, że niemalże każdy będzie miał do nich dostęp. Niestety, samo nazwisko, zdjęcie twarzy i miejsce zatrudnienia już stanowią wrażliwe dane osobowe. Jeśli nie czujemy się z tą myślą komfortowo, przed zdecydowaniem się na upublicznianie swojego wizerunku warto zrobić rozeznanie na temat potencjalnych zagrożeń.
Czytaj: Jak przebodźcowanie i stres wpływają na zawód finansisty
Gdzie leży umiar?
Dobra wiadomość jest taka, że z biegiem czasu przystosowaliśmy się i nabraliśmy dystansu do wielu wcześniejszych nowości technologicznych oraz kulturowych. Nauczyliśmy się odróżniać film od rzeczywistego obrazu czy reklamę od treści informacyjnej. Z mediami społecznościowymi może być podobnie.
Warto pamiętać, że to tylko narzędzie – to my kontrolujemy je, a nie ono nas. Jeśli go używamy, to po to, żeby pomagało nam w życiu, a nie je utrudniało. W momencie, kiedy cyfrowa rzeczywistość zaczyna nas przytłaczać, stresować, przysparzać kompleksów, to ważny sygnał, aby ograniczyć spędzony w niej czas i przyjrzeć się naszej relacji z nią.
Tworzenie swojego wirtualnego „ja” w celu poszukiwania pracy najlepiej potraktować nie jako przymus, a jako eksperyment, który może, ale nie musi się udać. Ważne, aby robić to z pewną dozą sceptycyzmu – dla naszej własnej higieny psychicznej. Zjawisko świata lustrzanego najprawdopodobniej będzie coraz bardziej się rozwijało i na dłużej zagości w naszej codzienności, jednak tylko od nas zależy, w jak dużym stopniu.
Źródła:
[1] NowyMarketing, “#NMInsights: Mapa Trendów 2024. Jak megatrendy kształtują świat?”
[2] David Gelernter, “Mirror Worlds: Or the Day Software Puts the Universe in a Shoebox...How It Will Happen and What It Will Mean”
[3] Infutute Institute, “Pakiet 4 raportów: Świat lustrzany”
[4] LinkedIn, “About LinkedIn”
[5] CNN, “Facebook at 15: How a College Experiment Changed the World”
[6] Britannica Money, Instagram